I tak zamiast pocałunków i uścisków z partnerami w Unii mamy naszych z dystansem i w pozycji wyprostowanej. Można nie wierzyć mediom, uznać wybiórczość materiałów, przesadę nagłówków, ale sam obraz wystarczy, żeby zobaczyć różnicę.
A w kraju? Ciepłą wodę w kranie zamieniono na wrzątek. Ci, którym wystarczy dodatkowe 500 złotych, chętnie uznają, że to nie wrząca woda, tylko odwirowanie brudów, i nie wnikają, gdzie jest źródło. A przecież gołym okiem widać, ze źródło leży w ambicjach i temperamentach konkretnych ludzi.
Nigdy nie byłam entuzjastką PiS, bo po prostu za wiele tam ducha zemsty, czyli ducha niepokoju. Jednocześnie sparzyłam się mocno ciepłą woda w kranie, kiedy tylko wyraziłam indywidualny pogląd. Odeszłam z hukiem.
Nie znaczy to jednak, że ludzi od ciepłej wody mogłabym kiedykolwiek nazwać zdrajcami. Zdrajca to ktoś, kto świadomie działa w złej wierze, udając, że działa dla dobra. Nikt z poprzedniej ekipy nie zasłużył na takie podejrzenia. Mało tego. Mimo całej goryczy muszę uznać, że działali w najlepszej wierze, chcąc uchronić nasz kraj przed samotnością w zagrożeniach. Działali z determinacją patriotów.
Tak, myślę teraz przede wszystkim o Donaldzie Tusku. Myślę jako samotny obserwator. Wiele było momentów, kiedy widziałam tak po amatorsku, że część elit solidarnościowych patrzy z góry na Polskę konserwatywną i że to się musi skończyć porażką. Udawanie pionierów w liberalnej demokracji to była bardzo krucha fasada. A po mickiewiczowsku mówiąc: „Nasz naród jaka lawa, z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa; Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi". No i lawa się wylała oczywiście, zresztą nie tylko u nas. Najważniejsze jest, żebyśmy się nią nie poparzyli.