Polski Związek Alpinizmu zrzesza organizacje, do których należy łącznie nieco ponad 5 tys. osób. Nie wszystkie z nich są himalaistami, ale nawet gdyby założyć, że każda ma wiedzę pozwalającą jej wypowiadać się w kwestiach wspinaczki wysokogórskiej, wciąż jest to ułamek promila wszystkich mieszkańców Polski. Można więc śmiało powiedzieć, że himalaizm jest sportem niszowym – skupiającym niewielką grupę miłośników wspinania się w wysokich górach, którzy stawiają sobie za cel sięganie tam, gdzie wzrok nie sięga. Tak jest też na co dzień traktowany przez większość Polaków, którzy Himalaje widzieli co najwyżej na zdjęciu lub kojarzą je jako brunatno-czerwony obszar na globusie.
Kiedy jednak do Polski dotarły informacje z Nanga Parbat o kłopotach zdobywających ten szczyt zimą Tomasza Mackiewicza i Elisabeth Revol, proporcja laików do ekspertów ds. himalaizmu zaczęła się gwałtownie zmieniać. Nagle okazało się, że Revol, która zdobyła w życiu kilkanaście szczytów, czy Mackiewicz, który wielokrotnie próbował zdobywać Nanga Parbat, mogliby się wiele nauczyć od świeżo upieczonych znawców tematu. Ba, nawet Adam Bielecki (pierwszy zimowy zdobywca takich ośmiotysięczników jak Gaszerbrum I i Broad Peak) czy Denis Urubko (zdobywca Korony Himalajów i Karakorum) mogli się dowiedzieć tego i owego o wspinaczce z potoku opinii, jakie pojawiły się w sieci w związku z prowadzoną przez nich akcją ratunkową.
Dr Jakub Jakubowski z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, korzystając ze specjalnego algorytmu, wylicza, że w szczycie zainteresowania tragedią na Nanga Parbat w internecie pojawiało się ok. 8 tys. wypowiedzi dziennie, w których padało nazwisko „Mackiewicz", a łącznie sprawę komentowało blisko 40 tys. osób. To właśnie od nich Revol mogła się dowiedzieć, że powinna zostać z Mackiewiczem na wysokości 7,2 tys. metrów, oraz przeczytać wiele praktycznych porad dotyczących organizacji takiej wyprawy w sposób, który pozwoliłby uniknąć tragedii (wśród nich pojawiały się nawet sugestie, by himalaiści brali ze sobą spadochrony, dzięki którym mogliby – tak, tak – zeskakiwać ze szczytów w sytuacji, gdy zejście z nich jest niemożliwe). Z kolei Bielecki i Urubko mogli się dowiedzieć, że powinni iść dalej w nocy po pionowej ścianie, bo ratując wyłącznie Revol, skazali Polaka na śmierć.
Wpisy zawierające praktyczne porady dotyczące wspinaczki na ośmiotysięczniki mieszały się z nieco bardziej filozoficznymi – na temat sensu chodzenia po górach. I bardzo często były to opinie autorytatywne, niepozostawiające miejsca na wątpliwości i świadczące o tym, że wygłasza je ktoś, kto zjadł zęby na himalaizmie.
Całą sytuację najlepiej zobrazował umieszczony w sieci prześmiewczy wykres przedstawiający liczbę ekspertów od himalaizmu w Polsce. Do stycznia 2018 roku widzimy poziomą linię wskazującą na śladową liczbę takich znawców – tymczasem w styczniu wykres wygina się pod kątem prostym w górę i szybuje do poziomu 38 mln. W ciągu kilku dni staliśmy się narodem, który na temat wspinaczki wysokogórskiej ma do powiedzenia najwięcej na świecie.