Brutalność rzeczywistości przedstawionej w grze nie dziwi. Główny bohater żyje przecież w tytułowej Necromundii, planecie-ulu skolonizowanej w czasach Mrocznego Wieku Technologii. Dziś to jałowy, zanieczyszczony świat, wypełniony fabrykami, kopalniami, rafineriami i magazynami. We wszechobecnych slumsach rządzą gangi, które wszędzie mają swoich ludzi, i to w ilościach hurtowych. Przy czym słowa „ludzi" nie należy traktować dosłownie. W uniwersum Warhammer 40.000 roi się przecież od różnych futurystycznych ras, w tym także mutantów. Niektórzy z nich korzystają z cybernetycznych wszczepów zwiększających ich możliwości, inni zaś dysponują magią.



A gracz? Może liczyć przede wszystkim na... swojego psa. Dopiero z czasem rozwija swoją postać, zdobywa nowe umiejętności, lepszy sprzęt, a także różnorakie rozszerzenia pozwalające skuteczniej walczyć. W efekcie rozgrywka w „Necromunda: Hired Gun" przypomina tę z popularnej serii „Doom". Dynamiczna akcja, widok z poziomu oczu bohatera, konieczność pozostawania w ciągłym ruchu i wymiany ognia – wszystko to może się podobać. Podobnie jak przemieszczanie się za pomocą haka. Szkoda tylko, że zabawa kończy się po ośmiu godzinach zagłębiania się w niezbyt emocjonującą historię.