To spotkanie nie mogło wypaść w lepszym momencie. Real i Barcelona złapały wreszcie rytm, wygrywają mecz za meczem i to, co miesiąc temu wydawało się misją niewykonalną – dogonienie Atletico Madryt, stało się faktem.
Jeszcze pod koniec stycznia strata gigantów do lidera wynosiła aż dziesięć punktów. Piłkarze Diego Simeone przez cały sezon patrzyli na konkurencję z góry, a teraz muszą nerwowo spoglądać, co dzieje się za ich plecami. Przewaga nad Królewskimi zmalała do trzech punktów, nad Katalończykami do punktu.
W ostatnich pięciu spotkaniach Atletico odniosło ledwie dwa zwycięstwa, odpadło też z Ligi Mistrzów i jakby tego było mało, uraz mięśniowy ma najlepszy strzelec – Luis Suarez. Urugwajczyk może wypaść z gry nawet na kilka tygodni. Pierwszy od siedmiu lat tytuł zaczyna wymykać się z rąk.
W Realu i Barcelonie czują, że rywal krwawi. Remis nikogo nie zadowoli. Tym bardziej należy oczekiwać w sobotę dobrego widowiska.
Wojna plakatowa
Rywalizacja poza boiskiem trwa już od kilku dni. Pojawienie się w pobliżu Santiago Bernabeu wielkiego baneru z młodymi gwiazdami Barcy Frenkiem de Jongiem i Pedrim oraz napisem: „Nie możemy się doczekać El Clasico", uznano za element przedmeczowej gry psychologicznej.