To spotkanie nie mogło wypaść w lepszym momencie. Real i Barcelona złapały wreszcie rytm, wygrywają mecz za meczem i to, co miesiąc temu wydawało się misją niewykonalną – dogonienie Atletico Madryt, stało się faktem.
Jeszcze pod koniec stycznia strata gigantów do lidera wynosiła aż dziesięć punktów. Piłkarze Diego Simeone przez cały sezon patrzyli na konkurencję z góry, a teraz muszą nerwowo spoglądać, co dzieje się za ich plecami. Przewaga nad Królewskimi zmalała do trzech punktów, nad Katalończykami do punktu.
W ostatnich pięciu spotkaniach Atletico odniosło ledwie dwa zwycięstwa, odpadło też z Ligi Mistrzów i jakby tego było mało, uraz mięśniowy ma najlepszy strzelec – Luis Suarez. Urugwajczyk może wypaść z gry nawet na kilka tygodni. Pierwszy od siedmiu lat tytuł zaczyna wymykać się z rąk.
W Realu i Barcelonie czują, że rywal krwawi. Remis nikogo nie zadowoli. Tym bardziej należy oczekiwać w sobotę dobrego widowiska.
Wojna plakatowa
Rywalizacja poza boiskiem trwa już od kilku dni. Pojawienie się w pobliżu Santiago Bernabeu wielkiego baneru z młodymi gwiazdami Barcy Frenkiem de Jongiem i Pedrim oraz napisem: „Nie możemy się doczekać El Clasico", uznano za element przedmeczowej gry psychologicznej.
Podobny plakat w tym samym miejscu zawisł w trakcie kampanii wyborczej szefa katalońskiego klubu Joana Laporty z podpisem: „Nie mogę się doczekać, kiedy znów się zobaczymy". Uwielbiający prowokacje kapitan Realu Sergio Ramos w ramach rewanżu wynajął powierzchnię w centrum Barcelony, by zareklamować swój film dokumentalny na Amazonie, i to samo zdanie przetłumaczył na kataloński.
Ramos w sobotę jednak nie zagra. Leczy kontuzję, której doznał w meczu eliminacji mundialu z Kosowem. Ten sezon jest dla niego pechowy, to już czwarty uraz.
Pozytywny test na Covid-19 wykluczył z kolei Raphaela Varane'a. W wygranym 3:1 pierwszym spotkaniu z Liverpoolem w ćwierćfinale Champions League parę środkowych obrońców tworzyli Eder Militao i Nacho Fernandez.
Wygląda na to, że zabraknie także lidera defensywy Barcelony. Gerard Pique przez większość sezonu zmaga się z kontuzją kolana, a jego powrót do zdrowia przebiega wolniej, niż przypuszczano.
Po jesiennym El Clasico (zwycięstwo Realu 3:1) więcej niż o Messim mówiło się o katalońskiej młodzieży: 18-letnim zdobywcy bramki Ansu Fatim i jego rówieśniku Pedrim. Fati jest jednak kontuzjowany, a Messi od 5 grudnia, czyli ostatniej ligowej porażki z Cadizem, strzelił aż 19 goli. Katalończycy wygrali w tym czasie 16 z 19 meczów.
Cały futbolowy świat zastanawia się, czy będzie to pożegnalny klasyk geniusza z Argentyny? Najskuteczniejszy piłkarz w historii rywalizacji Barcelony z Realem (26 trafień w 44 spotkaniach) jeszcze kilka miesięcy temu groził, że poszuka nowego pracodawcy, jeśli w klubie nie zajdą zmiany. Nie było tygodnia bez medialnych spekulacji, czy bliżej mu do prowadzonego przez Pepa Guardiolę Manchesteru City czy do Paris Saint-Germain, dokąd zaprasza go przyjaciel Neymar.
Messi odzyskuje radość
Dymisja Josepa Marii Bartomeu i przyjście Laporty dają kibicom nadzieję, że do rozwodu nie dojdzie. Nowy prezes obiecał, że przekona gwiazdora do przedłużenia kontraktu. Ale Messi buduje napięcie i decyzję, gdzie będzie grał w przyszłym sezonie, ogłosi dopiero latem. Na razie przedstawił szefom swoje warunki: miał zażądać przynajmniej jednego dużego transferu i dalszego stawiania na młodzież.
Argentyńczyk chyba odzyskał radość z gry. W poniedziałek razem z całą rodziną przybył na Camp Nou, by odebrać nagrodę dla rekordzisty klubu pod względem występów (ma już 769 meczów i wyprzedził Xaviego). Walczy o piątą z rzędu koronę króla strzelców, ale Realowi już dawno gola nie wbił. Ostatnią bramkę w El Clasico zdobył w maju 2018 roku. W żadnym z sześciu kolejnych spotkań nie zanotował nawet asysty.
Można odnieść wrażenie, że po odejściu Cristiano Ronaldo z Realu do Juventusu Messi stracił motywację. Z Portugalczykiem napędzali się wzajemnie do bicia rekordów. Gra przeciw obecnemu gwiazdorowi Królewskich Karimowi Benzemie nie wyzwala w nim takich emocji.
Sytuacja w tabeli każe wierzyć, że będzie to jeden z ciekawszych klasyków w ostatnich latach, choć rozgrywany bez kibiców, w dodatku nie na remontowanym wciąż Santiago Bernabeu, tylko w ośrodku treningowym im. Alfredo Di Stefano, gdzie nawet hymn Ligi Mistrzów brzmi smutniej, a mecze przypominają sparing. Tego dziwnego uczucia nie mógł się pozbyć także trener Liverpoolu Juergen Klopp.
Czy w takich okolicznościach Messi będzie chciał się pożegnać z El Clasico? A może dojdzie do wniosku, że lepiej byłoby zrobić to na Camp Nou i poczekać na powrót kibiców?
Transmisja w sobotę o 21.00
w Canal+ Premium, Canal+ 4K
i Eleven Sports 1