Ci, którzy dzięki Amerykanom znaleźli się po wojnie w wolnym świecie, przejęli najważniejsze urzędy Wspólnoty: Belgia – Radę UE, Francja – Parlament Europejski, Niemcy – Europejski Bank Centralny. Dla Polski pozostały ochłapy. A jednak po dziesięciu latach Frontex niespodziewanie wyrasta na jedną z głównych instytucji zjednoczonej Europy. Fala uchodźców i związane z nią zamachy terrorystyczne tak przeraziła rządzących w Paryżu i Berlinie, że chcą, aby urząd usytuowany w Warszawie zyskał szerokie kompetencje i kierował nową Europejską Strażą Graniczną i Przybrzeżną. Miałoby w nim znaleźć zatrudnienie być może nawet tysiąc urzędników. Dla Polski to prestiż, który umacnia znaczenie Warszawy jako jednej z sześciu – obok Berlina, Paryża, Londynu, Rzymu i Madrytu – najważniejszych stolic zjednoczonej Europy. Ale także wymierne korzyści finansowe: już teraz szacuje się, że agencja wydaje w Polsce na bieżącą działalność około 20 mln euro rocznie.

Wszystko to może się jednak skończyć z powodu wieloletnich zaniechań rządów Platformy. Od 2007 r. ekipy Donalda Tuska i Ewy Kopacz nie potrafiły zmobilizować się i podpisać ostatecznego porozumienia o zasadach działania Frontexu. To rzecz niespotykana w żadnym innym kraju Unii.

Teraz sprawa staje na ostrzu noża, bo w ciągu sześciu najbliższych miesięcy Frontex ma się przekształcić w nową, o wiele ważniejszą instytucję. Włochy i Grecja, wraz z innymi państwami południa Europy, chcą to wykorzystać i przejąć od Polski centralę dyrekcji Europejskiej Straży Granicznej i Przybrzeżnej. Taki „zamach" miałby tym większe szanse powodzenia, że atmosfera w Brukseli nie sprzyja nowemu polskiemu rządowi. Wielu eurokratów byłoby zachwyconych możliwością ukarania w ten sposób ekipy PiS. Ale, co ważniejsze, raz utraconej unijnej instytucji Polska już by nie odzyskała. W rozmowie z „Rzeczpospolitą" minister ds. europejskich Konrad Szymański zapowiada, że „przyjrzy się" problemowi Frontexu. Przyznaje także, że „stan tymczasowy nie może trwać tyle lat". To dobrze wróży na przyszłość.

Nie ma zbyt wielu europejskich rozgrywek, w których to PiS wygasza konflikty wywołane przez PO. W przypadku centrali unijnej straży granicznej tak właśnie powinno się stać.