Zwłaszcza, że sygnały płyną z samego Ministerstwa Obrony Francji. Minister Florence Parly, podczas pobytu w Bazie Lotniczej 105 Evreux, zapowiedziała reformę lotnictwa, której celem ma być przywrócenie sprawności francuskiego sprzętu lotniczego. Mimo znaczącego wzrostu wydatków na ten cel pozostaje ono bowiem na niskim poziomie (ok. 50 %). Ważne z naszej perspektywy jest, że duży wpływ na taki stan rzeczy ma również użytkowanie śmigłowców Caracal H225, które były przedmiotem osławionego przetargu. Jak powiedziała min. Parly, nad Loarą odnotowano wzrost kosztów ich utrzymania o 81 proc. (z 19 tys. EUR w 2012 r. do 34 tys. EUR w 2016 r.). Jeszcze istotniejsza jest informacja, że jednocześnie obniżeniu uległa sprawność Caracali H225 o 20 proc. od wielkości bazowej.

Minister Obrony Francji nie wspomniała wprawdzie o wypadkach rzeczonych śmigłowców, lecz należy przypomnieć, że w ostatnich latach czterokrotnie odnotowano takie zdarzenia udziałem ich lub bliźniaczych platform użytkowanych przez różnych operatorów (w roku 2009, dwukrotnie w roku 2012 oraz w 2016 r.) Zauważmy, że za taki właśnie sprzęt Polska miała zapłacić aż 300 mln zł za sztukę. Gdy weźmiemy pod uwagę informacje ujawnione przez francuski resort obrony cena ta wydaje się wręcz astronomiczna. Zwłaszcza, że wygląda na to, iż koszt ich użytkowania, mówiąc eufemistycznie, także nie byłby najtańszy.

Jasno pokazuje to, że MON udało się uratować miliardy złotych z polskiego budżetu przed wyrzuceniem w błoto. Zwłaszcza wobec potencjału wytwórczego przemysłu śmigłowcowego, jakim dysponujemy w naszym kraju, który w dodatku możemy rozwijać dzięki konkretnym zamówieniom na potrzeby polskiego wojska.

- Artur Soboń, poseł Prawa i Sprawiedliwości i członek Sejmowej Komisji Obrony Narodowej.

- Tytuł pochodzi od redakcji