Bój o tańsze przelewy transgraniczne

Rozszerzenie zakresu unijnego rozporządzenia na wszystkie istniejące w UE waluty jest potrzebne zarówno konsumentom, jak i przedsiębiorcom.

Aktualizacja: 14.12.2018 13:37 Publikacja: 12.12.2018 20:00

Bój o tańsze przelewy transgraniczne

Foto: Adobe Stock

Zaproponowana przez Komisję Europejską (KE) nowelizacja rozporządzenia w sprawie płatności transgranicznych (924/2009), nad którą deliberują w trilogu Parlament Europejski i Rada Europejska, ma doprowadzić do tego, że obywatel strefy euro, zarabiający i wydający na co dzień w euro, będzie mógł zamówić tani transgraniczny przelew bankowy w tej walucie. Także mieszkaniec kraju spoza strefy będzie mógł zlecić przelew za granicę w euro, równie tani jak w walucie krajowej. Ale już przelew transgraniczny w walucie krajowej pozostanie droższy. Jeżeli to są odpowiednie warunki dla rozwoju jednolitego rynku UE, to mamy poważny problem z jego zrozumieniem.

Wezwanie KE do jedności państw członkowskich jest ważnym głosem w dyskusji o przyszłości UE. Czyny krzyczą jednak głośniej niż słowa, dlatego ten apel powinien być spójny z propozycjami legislacyjnymi KE.

Jedną z trudnych do pogodzenia z potrzebą jedności i rozwoju jednolitego rynku propozycji jest rzeczony projekt zmiany rozporządzenia o opłatach za płatności transgraniczne w Unii i za przeliczenie walut. Chociaż Komisja promuje go jako impuls dla rozwoju jednolitego rynku płatności w państw członkowskich, to wyraźnie widać, że nowe regulacje mają wyłącznie pomóc strefie euro. KE myli zatem wspólny rynek UE ze strefą wspólnej waluty.

Propozycja wydaje się być jednym z przykładów działań legislacyjnych UE, opartych na pełnym naiwności fałszywym obrazie rynku. Czy takie działania stoją w zgodzie z zasadami programu lepszej regulacji (better regulation)? Czy spełnia ono zasadę Komisji Junckera, by skupiać się na rzeczach ważnych (be big on big things)? Śmiem twierdzić, że nie.

Równi i równiejsi?

Najbardziej niepokoi mnie brak spójności w wyjaśnieniach przedstawicieli KE w odniesieniu do nowych przepisów dotyczących opłat za transgraniczne płatności. Stanowisko Komisji opiera się na dwóch tezach. Po pierwsze, że propozycja przyczyni się do rozwoju jednolitego rynku w dziedzinie płatności. Po drugie, że należy wziąć pod uwagę wyłącznie walutę euro, bo objęcie regulacja wszystkich walut krajowych będzie zbyt kosztowne i uciążliwe. Odnieśmy się do obu tych założeń.

Co do pierwszej tezy, nie powinniśmy zapominać, że jednolity rynek to nie tylko strefa euro. Widać wyraźnie, że propozycja nie ma z nim nic wspólnego ani też z równymi szansami dla wszystkich podmiotów w strefie euro i poza nią. Projekt rozporządzenia ma skutek wręcz przeciwny od zakładanego, pogłębiając różnice. Dzieje się tak dlatego, że skupia się wyłącznie na walucie euro, która nie jest przecież wykorzystywana przez obywateli pozostałych państw tak często, jak przez mieszkańców eurostrefy.

Rozporządzenie będzie skutkowało podniesieniem kosztów działalności bankowej poza nią, co może spowodować podwyżkę opłat bankowych dla innych usług – krajowych, z których klienci banków korzystają częściej.

W propozycji KE brak symetrii zakresu regulacji. Polski bank będzie musiał oferować dwa bardzo tanie przelewy, a zatem dwa systemy płatności: w walucie krajowej (w złotych) i w euro. Jednocześnie bank w strefie wspólnej waluty będzie zobowiązany do oferowania przelewów z bardzo niskimi lub zerowymi opłatami tylko w euro. Przelewy w złotych są i będą w tym banku drogie. Jaki jest sens tak znacznej nierówności utrudniającej rozwój jednolitego rynku?

Dla czyjego dobra

Jeśli chodzi o drugą kwestię (braku możliwości objęcia wszystkich walut rozporządzeniem z powodu nadmiernych wydatków) należy podkreślić, że KE niejako troszcząc się o kondycję banków w strefie euro, nie przywiązuje odpowiedniej wagi do sytuacji banków poza strefą. Uzasadnienie projektu legislacyjnego jest wewnętrznie sprzeczne. Z jednej strony stwierdza, że „rozszerzenie stosowania niniejszego rozporządzenia na waluty inne niż euro (...) mogłoby (...) zachęcić dostawców usług płatniczych do podnoszenia cen innych usług, szczególnie płatności krajowych, w celu subsydiowania skośnego transakcji transgranicznych w walutach innych niż euro". Prezentuje się tę tezę jako argument przeciwko rozszerzaniu rozporządzenia na inne waluty. Z drugiej strony uzasadnienie nie przedstawia wyjaśnień, dlaczego Komisja nie widzi takiego ryzyka w państwach poza strefą euro. Tak zróżnicowane podejście nie ma uzasadnienia.

Skoro KE widzi ryzyko wzrostu opłat za krajowe usługi płatnicze, to idea zmiany przepisów powinna zostać ponownie przeanalizowana. Jeśli natomiast uznajemy, że pomysł wart jest wysiłku mimo ewentualnych kosztów, to wówczas powinien dotyczyć wszystkich uczestników rynku płatności, nie tylko spoza strefy.

Projekt rozporządzenia łaskawie pozwala takim państwom na podjęcie decyzji o rozszerzeniu stosowania rozporządzenia na płatności transgraniczne w ich walucie krajowej. Komisja wskazuje to rozwiązanie jako remedium na fakt, że rozporządzenie obejmuje tylko euro. To oczywiście nieprawda, bo przepis typu opt-in jako rozwiązanie jednokierunkowe nie jest żadnym środkiem zaradczym. Prosty przykład: klienci polskich banków będą mogli wysyłać za granicę złote za taką samą opłatę jak w Polsce, ale koszt wysłania złotych do Polski z banku z innego państwa UE będzie znacznie wyższy. Czy o to tu chodzi?

Zbyt szybkie tempo

Cały proces legislacyjny w Radzie przebiegał tak szybko (około trzech miesięcy), że niemal nikt nie miał czasu na zgłoszenie obaw dotyczących możliwych negatywnych konsekwencji rynkowych rozporządzenia. Posłowie do Parlamentu Europejskiego wzięli pod uwagę kwestie podnoszone przez przedstawicieli sektora bankowego z państw spoza strefy euro i postanowili rozszerzyć zakres przedmiotowy przepisów na wszystkie waluty w UE. Istotne jest teraz to, by w negocjacjach w trilogu przedstawiciele Parlamentu, na czele ze sprawozdawczynią Ewą Maydell, byli w stanie przekonać przedstawicieli prezydencji austriackiej, reprezentującej Radę UE, do swojej wersji projektu.

Rozszerzenie zakresu na wszystkie waluty w UE jest potrzebne zarówno konsumentom, jak i przedsiębiorcom. Jeżeli celem projektu jest obniżenie opłat za przelewy transgraniczne, wspólny wysiłek powinien zostać podjęty przez wszystkie banki w UE, nie tylko przez te spoza strefy euro. Obecnie proponowane rozwiązanie jest nie tylko niesprawiedliwe, ale także podważa skuteczność całej koncepcji rozporządzenia.

Autor jest adwokatem, ekspertem ds. UE, dyrektorem przedstawicielstwa Związku Banków Polskich w Brukseli.

Zaproponowana przez Komisję Europejską (KE) nowelizacja rozporządzenia w sprawie płatności transgranicznych (924/2009), nad którą deliberują w trilogu Parlament Europejski i Rada Europejska, ma doprowadzić do tego, że obywatel strefy euro, zarabiający i wydający na co dzień w euro, będzie mógł zamówić tani transgraniczny przelew bankowy w tej walucie. Także mieszkaniec kraju spoza strefy będzie mógł zlecić przelew za granicę w euro, równie tani jak w walucie krajowej. Ale już przelew transgraniczny w walucie krajowej pozostanie droższy. Jeżeli to są odpowiednie warunki dla rozwoju jednolitego rynku UE, to mamy poważny problem z jego zrozumieniem.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację