24 października br. na łamach „Rzeczpospolitej" ukazał się artykuł radcy prawnego, Romualda Soroki pt. „Wirus zaraził nie tylko sędziów", w którym autor postawił notariuszom szereg zarzutów. Polemika ze stawianymi przez radcę Sorokę tezami jest o tyle trudna, że tekst jest dość oszczędny w sferze faktów czy też danych, do których można by się odnieść, a jak wiadomo, dyskusja z przekonaniami do łatwych nie należy.
Podejmując jednak próbę polemiki, przynajmniej z niektórymi tezami, chciałabym odnieść się do zarzutu „obszerności" aktów notarialnych i ich „nieprzejrzystości i niezrozumiałości". Warto sięgnąć do prawa o notariacie, a w szczególności do art. 92 § 1 pkt 5 oraz art. 92 § 3. Stanowią one, że akt notarialny powinien zawierać oświadczenia stron, z powołaniem się, w razie potrzeby, na okazane przy akcie dokumenty. A jeżeli akt notarialny dotyczy czynności prawnej, powinien zawierać treści istotne dla tej czynności. Ponadto akt notarialny powinien zawierać inne stwierdzenia, których potrzeba umieszczenia w nim wynika z ustawy, przepisów szczególnych albo z woli stron.
W realiach obrotu gospodarczego trudno sobie wyobrazić umowy między podmiotami gospodarczymi, których elementy nie byłyby współtworzone przy udziale doradców finansowych, podatkowych czy wyspecjalizowanych kancelarii prawnych, czasem występujących również jako pełnomocnicy stron. Trudno też wyobrazić sobie udział notariusza w toczących się miesiącami negocjacjach i uzgodnieniach między stronami – nie jest to przecież jego zadaniem. Nasza rola polega na przyjęciu oświadczeń stron będących wyrazem ich wiedzy i woli oraz weryfikacji okazanych dokumentów. Stopień skomplikowania stanów prawnych i faktycznych niejednokrotnie powoduje, że umowy nie mogą ograniczyć się do kilku stron tekstu, a uczestnicy czynności notarialnej wcale nie chcą i nie oczekują tego od nas, bo każde ich oświadczenie może okazać się istotne z punktu widzenia konsekwencji prawnych. Piętnowane przez autora tytułowanie konkretnych jednostek systematyzacyjnych aktu notarialnego może wręcz realizować wskazany postulat przejrzystości dokumentu.
Kolejnym zagadnieniem poruszonym w tekście są czynności wyjazdowe. Otóż prawo o notariacie w art. 3 dopuszcza takie sytuacje – § 2 stanowi, że czynność notarialna może być dokonana także w innym miejscu (tzn. poza kancelarią notarialną), jeżeli przemawia za tym charakter czynności lub szczególne okoliczności. Najczęściej jako przykład takich okoliczności podawany jest zły stan zdrowia uczestnika czynności notarialnej, fakt przebywania w szpitalu czy domu opieki. Nie wyczerpuje to zakresu „szczególnych okoliczności". Czy za taką można uznać czynność, w której uczestniczy kilkadziesiąt osób, np. walne zgromadzenie spółki? Wydaje się, że tak. Tym bardziej że nie znam kancelarii notarialnej, która pomieściłaby taką liczbę osób. To tylko przykład czynności, które ze względów niezależnych od notariusza i stron wymagają dokonania ich poza murami kancelarii notarialnej. Jest ich znacznie więcej i mało kto pokusiłby się o ich wyliczenie. Zarzut jest więc tym bardziej krzywdzący, że samorząd notarialny uważnie bada zasadność czynności notarialnych dokonywanych „w trybie wyjazdowym". W czasie regularnych wizytacji w każdej kancelarii czynności te są zawsze przedmiotem uważnej analizy, a uchybienia niejednokrotnie były podstawą do wszczęcia postępowania dyscyplinarnego.
Kilku słów komentarza wymaga także najboleśniejszy i nieuzasadniony zarzut naruszenia podstawowej dla notariatu zasady bezstronności, która jest jednym z fundamentów wykonywanego przez nas zawodu. Bezstronność notariusza jest związana z samą osobą rejenta i jego etyką zawodową, a mniej albo wcale z miejscem, w którym dokonywana jest czynność notarialna albo z faktem, kto ponosi jej koszty. Bezstronność rozgrywa się bowiem „w głowie" notariusza i żadne przytoczone w publikacji autora okoliczności zewnętrzne nie mogą mieć na nią wpływu.