- Słuchałem niedawno jednego z pana wystąpień, gdzie wskazywał pan szereg zalet nowego prezydenta, jego umiejętności retoryczne, medialne. Ale zdaje się, że pan nie przewidział, że Donald Trump wygra?
Artur Wróblewski: Przyznaję się bez bicia, że nie przewidziałem, że Trump wygra. Tuż przed wyborami byłem w Stanach Zjednoczonych, to było kilka dni bardziej podróży niż pobytu, miałem okazję być w Dallas, w Teksasie i w kilku innych miejscach. Moje doświadczenie z tego pobytu było takie, że pojawiło się u mnie przeczucie, że być może to Donald Trump wygra wybory. Dlatego że się okazało, iż osoby, u których nie spodziewałbym się, że mogą głosować na Donalda Trumpa i które w tzw. towarzystwie nie przyznają się do tego, w rozmowie prywatnej, gdzieś wieczorem przy piwie, właściwie przyznawały, że będą głosować na Trumpa z różnych motywacji. Po pobycie, co prawda w jednym z mateczników Partii Republikańskiej, zacząłem przypuszczać, że może zdziwimy się tak samo jak Brexitem czy wyborami w Polsce.
Sympatie polityczne na zewnątrz inne niż prywatnie.
Dlatego, że każdy funkcjonuje w jakimś środowisku, i czasami to skutek po prostu presji środowiska. I nie wypada, a może po prostu to się nie opłaca z pewnych powodów, aby mówić coś, co innym może się nie spodobać. To wypacza nam sondaże.
Trump zapowiedział czasy prawa i porządku, ściganie przestępców i nie płacących podatków. To tylko retoryka czy prawdziwe zapowiedzi?