Ustawa frankowa: plusy i minusy

Prezydencki projekt zamyka pewien etap starcia na linii kredytobiorcy bank, choć nie rozwiązuje problemów kredytobiorców. Zaproponowane rozwiązania wymagają jednak doprecyzowania, tak aby nie budziły wątpliwości i nie działały na niekorzyść konsumentów – przekonują prawnicy Zbigniew Drzewiecki i Marcin Szymański.

Aktualizacja: 20.10.2016 11:55 Publikacja: 20.10.2016 08:33

Ustawa frankowa: plusy i minusy

Foto: Bloomberg

Stare powiedzenie z korytarzy sądowych mówi, że najlepszą ugodą jest taka, z której obie strony są w równym stopniu niezadowolone. Biorąc pod uwagę wyraźne rozczarowanie frankowiczów prezydenckim projektem ustawy o zasadach zwrotu niektórych należności wynikających z umów kredytu i pożyczki, a także nieskrywaną ulgę bankowców, trudno uznać ten projekt za bliski opisanego powyżej ideału.

Nie sposób zaprzeczyć, że projekt ustawy, którym w czwartek ma się zająć Sejm, nie odnosi się do istoty problemu powstałego w związku z masowo zawieranymi w latach 2006–2009 umowami kredytu waloryzowanego w stosunku do waluty obcej. Dotyczy to zarówno tzw. kredytów denominowanych, jak i indeksowanych, różniących się od siebie jedynie konstrukcją klauzul waloryzacyjnych. Tzw. spready walutowe, którymi zajęto się w projekcie ustawy, jakkolwiek nie pozbawione znaczenia, stanowią co najwyżej wierzchołek problemu, lecz bynajmniej nie jego sedno.

Niepełna ochrona

Najważniejsze problemy wiążące się z umowami o kredyt waloryzowany są dwa. Pierwszy z nich wynika z gwałtownego wzrostu kursu CHF, względem którego najczęściej dokonywano waloryzacji kredytów. Drugi związany jest z abuzywnym charakterem znaczącej części, jeśli nie większości, klauzul waloryzacyjnych zastosowanych w umowach kredytowych.

Rozwiązanie problemu abuzywnych klauzul waloryzacyjnych w umowach kredytowych jest zasadniczo zadaniem judykatury, nie zaś legislatywy. Kodeks cywilny zawiera odpowiednie instrumenty i pozostaje mieć nadzieję, że sądy odpowiednio z nich skorzystają.

W zakresie drugiego problemu, jaki wskazał Trybunał Konstytucyjny w wyroku z 14 kwietnia 2014 r. (P 45/12, opublikowany w Dz.U. z 23 kwietnia 2015) – rolą ustawodawcy jest wprowadzanie specjalnych instrumentów prawnych, mających chronić słabszego uczestnika obrotu przed przewagą silniejszego, kosztem ograniczenia swobody umów.

Prezydencki projekt ustawy do powyższego problemu się nie odnosi. Jak już wspomnieliśmy, proponowana ochrona konsumenta ograniczona została do zagadnienia spreadów walutowych. Faktycznie w przypadku kredytów złotowych waloryzowanych kursem waluty obcej spready rozumiane jako różnica pomiędzy kursem kupna waluty obcej a kursem sprzedaży tej waluty ogłaszanym przez bank w tabeli kursów nie mogą być uznane za świadczenie bankowi należne. Z uwagi na to, że waluta obca stanowiła jedynie miernik wartości na potrzeby waloryzacji, a żaden z kredytobiorców będących stroną umowy o kredyt waloryzowany kursem waluty obcej, nigdy tej obcej waluty nie otrzymał. W konstrukcji klauzuli waloryzacyjnej spread (będący w istocie wynagrodzeniem za wymianę waluty) nie znajduje żadnego uzasadnienia. Jest ukrytą prowizją, której nie odpowiada żadne świadczenie banku na rzecz kredytobiorcy. Z tego powodu zgodzić się należy ze stwierdzoną przez ustawodawcę niedopuszczalnością spreadów w tego typu umowach kredytowych, co zostało już dokonane w tzw. ustawie antyspreadowej (ustawa z 29 lipca 2011 r. o zmianie ustawy – Prawo bankowe oraz niektórych innych ustaw).

Twórcy obecnego projektu ustawy, negując zasadność pobierania przez banki spreadów, jednocześnie dopuszczają ich stosowanie pod warunkiem, że spread określony jest „w godziwej relacji do wysokości spreadów, jakie są pobierane w praktyce bankowej", wskazując jako godziwy kurs kupna/sprzedaży waluty ogłoszony przez NBP + 0,5 proc.

Przyjęcie, że spready były niedopuszczalne przy jednoczesnym ustawowym przyzwoleniu na ich stosowanie ze wskazaniem relacji „godziwej" do praktyki banków jest trudne do akceptacji, szczególnie biorąc pod uwagę, iż koronnym argumentem przeciwko stosowaniu spreadów jest teza o braku ekwiwalentnego świadczenia po stronie banków, czyli po prostu stwierdzenie, że bank bierze w postaci spreadu opłatę, nie dając w zamian żadnego świadczenia na rzecz kredytobiorcy.

Niefortunne definicje

Poważne wątpliwości nasuwają definicje sformułowane w projekcie ustawy. Art. 2 punkt 2) wprowadza niefortunną definicję konsumenta. Zgodnie z projektowanym przepisem za konsumenta uważa się: konsumenta w rozumieniu przepisów kodeksu cywilnego oraz tzw. mikroprzedsiębiorców, którzy zaciągnęli kredyt hipoteczny w ramach prowadzonej działalności gospodarczej i dopiero tak zaciągniętego kredytu nie amortyzowali. Definicja ta może w przyszłości działać na niekorzyść konsumentów, którzy np. zaciągnęli kredyt na mieszkanie, zamieszkują w tym mieszkaniu, a jednocześnie prowadzą działalność gospodarczą, zaś jako adres głównego miejsca prowadzenia przez nich działalności wskazany jest ich adres zamieszkania (czyli adres kredytowanej nieruchomości). Przypomnijmy, że konsumencki status tych osób fizycznych dostatecznie potwierdza definicja konsumenta zawarta w kodeksie cywilnym.

Wadliwie skonstruowane zostały definicje kredytu denominowanego i indeksowanego, zawarte w art. 2 pkt 4) i 5) projektowanej ustawy. Oba kredyty często błędnie określane są jako walutowe, podczas gdy faktycznie kredyty te są udzielane (wypłacane) w złotych polskich. Nie może więc ostać się definicja, zgodnie z którą kredyt denominowany jest kredytem udzielonym w walucie obcej (a wypłaconym w walucie polskiej), zaś kredyt indeksowany to kredyt waloryzowany kursem waluty obcej. Jedyną różnicą pomiędzy kredytem denominowanym a kredytem indeksowanym jest to, że wysokość kredytu w pierwszym z nich określona jest w walucie obcej. Oba więc są kredytami w złotych polskich waloryzowanymi kursem waluty obcej.

Rozwiązania przyjęte w omawianym projekcie ustawy mogą budzić wątpliwości prawne z uwagi na nierówne traktowanie poszkodowanych przez banki kredytobiorców poprzez wprowadzanie uznaniowych kryteriów (jak np. ograniczenie kwoty, co do której może nastąpić ustawowa korekta spreadów do 350 tys. zł). Nasuwa się pytanie, czy z ograniczeń kwotowych wynika, że od wyższych kredytów spready naliczane były bardziej godziwie?

W tym miejscu chcielibyśmy zwrócić uwagę na największy naszym zdaniem problem wynikający z przedmiotowego projektu ustawy. Otóż w tekście uzasadnienia nagminnie pojawia się wyrażenie „klauzule spreadowe". Jest ono używane w kontekście wyroków Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, które (prawomocnie) stwierdziły niedozwolony charakter zapisów regulujących indeksację kredytów i rat spłaty kredytów udzielanych m.in. przez Bank Millennium S.A., mBank S.A., Bank BPH S.A. czy Bank DNB Nord Polska S.A.

Spory sądowe dotyczą nie „klauzul spreadowych", lecz „walutowych klauzul waloryzacyjnych". Walutowe klauzule waloryzacyjne stosowane w umowach kredytowych przez szereg banków zostały uznane za klauzule abuzywne ze względu na całkowitą dowolność dla jednej strony umowy kredytowej (banku) w ustalaniu kursu waluty waloryzacji, czyli brak obiektywnych kryteriów określania tego kursu. Ta dowolność została stwierdzona w szeregu prawomocnych wyroków sądów, które przytaczane są regularnie w różnych publikacjach dostępnych publicznie.

Wolna droga do sądu

Zaletą projektu niewątpliwie jest, iż nie blokuje postępowań o roszczenia wynikające ze stosowania przez banki w umowach kredytowych nieuczciwych klauzul indeksacyjnych, ale wręcz potwierdza zasadność wysuwanych przez frankowiczów żądań. Prezes Związku Banków Polskich na spotkaniu z dziennikarzami ocenił propozycje ustawodawcy jako „korzystne i konstruktywne dla gospodarki i banków". Skoro propozycja zwrotu różnic spreadowych wygląda na pozytywnie przyjętą przez banki jako niepowodującą po ich stronie nadmiernych kosztów, tym bardziej znacznie niższe kwoty roszczeń wysuwanych w pozwach nie powinny być dłużej określane przez pełnomocników banków jako próba ataku na stabilność systemu bankowego w Polsce.

Po obu stronach sporu o klauzule waloryzacyjne pojawiają się pytania o wpływ ustawy prezydenckiej na pozostające w toku procesy. Trzeba pamiętać, że w uzasadnieniu projektu ustawy (s. 25) wyraźnie wskazano, że „nie ma uzasadnienia, aby skorzystanie z uprawnień przewidzianych ustawą (...) ograniczało uprawnienia konsumentów do kontynuacji toczących się procesów lub prowadzenia przyszłych". Następnie mocno podkreślono, że „celem ustawy nie jest zmiana przepisów prawa w zakresie określania skutków abuzywności klauzul uznanych za bezskuteczne.

Z satysfakcją należy podkreślić, iż projekt ustawy nie wprowadza żadnych rozwiązań, które sanowałyby abuzywny charakter klauzul waloryzacyjnych. Obecny projekt ustawy, podobnie jak ustawa antyspreadowa z 29 lipca 2011 r., nie zawiera przepisów dyspozytywnych wskazujących sposób ustalania kursu waluty waloryzacji, jeśli nie uczynią tego same strony w umowie.

W systemie polskiego prawa cywilnego nie ma również przepisu o charakterze dyspozytywnym, który wprowadzałby klauzulę waloryzacyjną do umowy kredytowej niezawierającej takiej klauzuli. Stwierdzenie abuzywnego charakteru klauzuli waloryzacyjnej powoduje, że podlega ona wyeliminowaniu z umowy, bez możliwości zastąpienia jej z mocy prawa klauzulą waloryzacyjną skonstruowaną w sposób uczciwy.

Według nas projekt ustawy o zasadach zwrotu niektórych należności wynikających z umów kredytu i pożyczki zamyka pewien etap starcia na linii kredytobiorcy – bank. Zaproponowane rozwiązanie jest ewidentnie kompromisem, w którym kluczową rolę odegrała kwestia stabilności systemu finansowego Polski.

Na zakończenie powyższego krótkiego komentarza pragniemy zwrócić uwagę na fakt, jak niezwykle istotne jest, aby zaproponowany przez Kancelarię Prezydenta RP projekt ustawy, szczególnie biorąc pod uwagę ważne deklaracje o braku wpływu ustawy na możliwość sądowego dochodzenia roszczeń od banków, precyzyjnie operował pojęciami mogącymi mieć w tych procesach sądowych doniosłe znaczenie.

Adwokat Zbigniew Drzewiecki – partner zarządzający w kancelarii Drzewiecki, Tomaszek & Wspólnicy

Adwokat Marcin Szymański – partner w kancelarii Drzewiecki, Tomaszek & Wspólnicy

Stare powiedzenie z korytarzy sądowych mówi, że najlepszą ugodą jest taka, z której obie strony są w równym stopniu niezadowolone. Biorąc pod uwagę wyraźne rozczarowanie frankowiczów prezydenckim projektem ustawy o zasadach zwrotu niektórych należności wynikających z umów kredytu i pożyczki, a także nieskrywaną ulgę bankowców, trudno uznać ten projekt za bliski opisanego powyżej ideału.

Nie sposób zaprzeczyć, że projekt ustawy, którym w czwartek ma się zająć Sejm, nie odnosi się do istoty problemu powstałego w związku z masowo zawieranymi w latach 2006–2009 umowami kredytu waloryzowanego w stosunku do waluty obcej. Dotyczy to zarówno tzw. kredytów denominowanych, jak i indeksowanych, różniących się od siebie jedynie konstrukcją klauzul waloryzacyjnych. Tzw. spready walutowe, którymi zajęto się w projekcie ustawy, jakkolwiek nie pozbawione znaczenia, stanowią co najwyżej wierzchołek problemu, lecz bynajmniej nie jego sedno.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?