Tę mordęgę w niewielkim stopniu zmniejszy, i to głównie w odniesieniu do nowych długów, wprowadzona przed dwoma miesiącami dodatkowa ochrona konsumentów polegająca na tym, że sądy muszą badać, czy pozew przeciwko konsumentowi nie jest przedawniony.

Czytaj także: Artur Grajewski o zwrotach przedawnionych długów

Tą sprawą sąd zajmował się jednak 18 lat temu. Pani K. w tegoroczne wakacje dostała wezwanie od komornika, by zapłaciła ok. 1000 zł, to jest uregulowała zasądzoną nakazem zapłaty karę za jazdę bez biletu jej wnuczka, wtedy nastolatka. Ona już tego nie pamięta, ale PKP zadbały o swój interes i uzyskały szybko, bo już w 2001 r., nakaz zapłaty na 106 zł. Przez 18 lat nic się jednak nie działo, przynajmniej po stronie pani K. Teraz właśnie dostała ów nakaz zapłaty, kupiony kiedyś przez firmę windykacyjną, i opatrzony (w lutym 2018 r.) sądową klauzulą wykonalności, która jest warunkiem wszczęcia egzekucji. Dowiedziała się też, że komornik zajął jej rachunek bankowy, ale na nim większych pieniędzy nie znajdzie, a co gorsza, zajął także jej wynagrodzenia w dwóch firmach, w których dorabia nieco na zlecenie.

Pani K. ma świadomość, że dług jest dawno przedawniony, ale co może zrobić. Osoby, które miały podobne przejścia, radziły złożenie pozwu przeciwegzekucyjnego, ale napisanie go nie jest takie proste, a wizja prowadzenia sprawy w sądzie oddalonym o 50 km od jej obecnego miejsca zamieszkania też jest nieciekawa. Co gorsza, w reakcji na pierwsze wezwanie komornika poprosiła o rozłożenie długu na raty, proponując spłatę po 100 zł miesięcznie. Skierowanie takiej osoby do prawnika oznacza kolejny wydatek, bez gwarancji jego odzyskania.

Aż się prosi, aby ustawodawca uchwalił kolejną nowelę urealniającą przedawnienie długów, chyba że SN przesądzi jednoznacznie (a trafiło do niego takie pytanie), czy dłużnik może żądać zwrotu ściągniętego od niego przedawnionego długu (alimentów). Gdyby SN otworzył tę drogę, zapewne wielu skorzystałoby z niej. Oczywiście lepiej byłoby, gdyby owe 100 zł pani K. zapłaciła od razu, choćby dlatego, że PKP już wtedy były znane z solidnego ścigania gapowiczów, ale wiem, że to porada spóźniona o 18 lat.