Chyba w żadnej innej dziedzinie prawa prawnicy nie odpowiadają na pytania „to zależy" tak często, jak robią to w prawie autorskim. Wątpliwości w stosowaniu przepisów w praktyce zauważył Rzecznik Praw Obywatelskich, który dwa lata temu zaskarżył do Trybunału Konstytucyjnego art. 115 ust. 3 prawa autorskiego. Przepis ten mówi o grzywnie lub nawet pozbawieniu wolności za naruszenie praw autorskich w celu osiągnięcia korzyści majątkowych, ale nie określa jednocześnie, jakie są to działania. Obywatele nie wiedzą więc, za co mogą zostać skazani.
Trudności te nie omijają edukacji, gdzie dozwolony użytek edukacyjny – czyli korzystanie z materiałów objętych prawem autorskim przez nauczycieli, edukatorów oraz uczniów bez konieczności uzyskania zgody autora i wnoszenia opłat – uzależniony jest od tego, czy materiały wykorzystywane są w celu dydaktycznym.
W praktyce im bardziej kreatywne działania nauczycieli i uczniów, tym trudniej rozstrzygnąć, czy realizują one „cel dydaktyczny". Jeśli nauczycielka pokazuje film na lekcji, to zgodnie z prawem może to robić bez licencji i opłat. Jeśli jednak chciałaby obejrzeć ten sam film wspólnie z uczniami poza zajęciami szkolnymi, to być może potrzebuje uzyskać zgodę firm reprezentujących dystrybutorów filmowych i organizacji zbiorowego zarządzania, a nawet wnieść opłatę licencyjną. Inaczej może być narażona na roszczenia i groźby postępowań sądowych.
Na niejasnościach ktoś zawsze korzysta
Z niejasności przepisów prawa w tym zakresie korzystają pośrednicy. Firmy reprezentujące twórców i organizacje zbiorowego zarządzania pobierają opłaty na wypadek ewentualnego naruszenia praw autorskich. A koszty takich licencji są niemałe i w skali roku mogą wynieść 4 tysiące złotych dla jednej szkoły. W skali kraju to nawet kilkadziesiąt milionów złotych.
Dodatkowo opłata pobierana przez producentów filmów nie powoduje, że utwór może być już legalnie odtwarzany. Niezbędna jest dodatkowo zgoda organizacji zbiorowego zarządzania takich jak ZAiKS, STOART, ZPAV. Płacą za to wszystko szkoły finansowane z pieniędzy podatników, czyli każdego z nas. A przecież wiele działań prowadzonych w szkole poza lekcjami ma cel i zarazem walor dydaktyczny: dyskusyjne kluby filmowe, fakultatywne zajęcia dodatkowe rozszerzające program nauczania itp. Tak wygląda nowoczesne nauczanie w XXI w., gdy lekcje są tylko częścią doświadczenia edukacyjnego uczniów.