Sławomir Horbaczewski: To nie jest okres beznadziei

Pandemia wymusza zmiany, wykorzystajmy to inteligentnie.

Publikacja: 05.04.2020 21:00

Sławomir Horbaczewski: To nie jest okres beznadziei

Foto: AFP

Każda katastrofa to też okazja. Tak jak podczas suszy, kiedy wszystko blaknie, wystarczy deszcz i niemal wszystko ożywa na zielono.

Dominujący dotąd XIX-wieczny model edukacji (z tornistrem do szkoły) właśnie zamieniamy na elastyczny e-learning, który nie zabija tak bardzo inności każdego z uczniów. W przyszłości zapewne zmniejszy tempo budowy kolejnych szkół (dotychczasowych będzie i tak zbyt dużo) i zmotywuje nauczycieli do „cyfryzowania" samych siebie.

Administracja publiczna okazała się być prekursorem nowoczesności: nie wymaga już osobistego stawiennictwa przy każdej okazji. Przełożeni urzędników pytają teraz, „dlaczego tego nie załatwiłeś od razu?", choć wcześniej dociekali, „dlaczego to załatwiłeś tak szybko?". Oby tylko konsekwentnie zaczęła upraszczać procedury!

Biznes, dotąd nieśmiało próbujący wdrażać zdalne formy pracy i świadczenia usług, przechodzi na nie jako podstawę czynności biurowych. W konsekwencji ograniczy to popyt na powierzchnie biurowe, ale zwiększy na mieszkaniowe – nie każdy przecież będzie zdalnie pracować z kuchni. A jakie oszczędności czasu przemieszczania się i korzyści dla środowiska naturalnego! Mniej smogu i korków w miastach.

Nasze przyzwyczajenia okazują się być reformowalne. Wydatki spadną. Przestaliśmy bezrefleksyjnie zjeżdżać się co rano do biurowców i rozjeżdżać popołudniami. Przemieszczamy się tylko wtedy, kiedy to niezbędne. Eliminujemy czynności niepotrzebne.

Internet nie był jeszcze wystarczająco wykorzystywany jako narzędzie. Pandemia błyskawicznie oducza jednak stereotypowego zachowania, zmusza do myślenia, innowacyjności. Przyspieszenie wszechogarniającej cyfryzacji obniża koszty. I co ważne, asystuje pracownikom, a nie zastępuje ich.

Relacje międzyludzkie przesuwają się w kierunku rodzin i przyjaciół kosztem znajomych z biura, z którymi nie omawiamy już codziennie prywatnych tematów. Bezpośrednie kontakty biurowe są eliminowane.

Ma to swoją ciemną stronę – zagrożenie separuje od siebie ludzi, którzy dotąd wobec niego się jednoczyli. Znak pokoju, jaki było podanie pustej ręki – od wieków obecny w naszej kulturze – stał się sam w sobie ryzykiem. Unikamy się, inny człowiek stał się dla nas groźny, bo może być nosicielem wirusa. Nawet najbliżsi stają się dla nas takim zagrożeniem. Obawa przed innymi, strach są silniejsze niż potrzeba bycia razem.

Z drugiej strony jednak social distancing ułatwia np. walkę z terroryzmem, ludzie się przecież nie gromadzą, wręcz się unikają. Transport publiczny zamarł, będzie się definiował na nowo. Branże skupiające ludzi się błyskawicznie zmienią. Owszem, sklepy przetrwają, zwłaszcza te z żywnością. Zmienią się zachowania klientów.

Teraz, gdy kupujemy, kierujemy się emocjami: dotykamy, wąchamy, patrzymy. Towarzyszą nam zwierzęce instynkty: polujemy i łowimy okazje. W internecie jest inaczej: kupujemy to, co już znamy, co powtarzalne, obowiązują też ograniczenia (np. zakaz sprzedaży alkoholu).

Przedsiębiorcy umieją rozwiązywać problemy i wykorzystywać okazje. Jeśli rząd odważnie sięgnie po jednolity dla wszystkich, prosty mechanizm podtrzymania płynności w gospodarce, odwdzięczą się szybkim powrotem aktywności gospodarczej. Rząd wtedy skorzysta politycznie.

Jeśli jednak politycy nie staną na wysokości zadania, komplikując procedury, lekceważąc przedsiębiorców, rzucając im jałmużnę, pojawi się fala plajt, a w efekcie prawdopodobnie fala samobójstw, przemocy domowej, rozwodów. Popadnięcie w ubóstwo jest ogromnym stresem, ludzie będą się zabijać, nie mogąc poradzić sobie z rzeczywistością – z utratą płynności, zawiedzionymi nadziejami bliskich.

Jeśli państwo im w tej sytuacji nie odpuści, tym bardziej nie odpuszczą inni przedsiębiorcy, banki. Wszyscy przecież walczą o swoje. Pieniądze rozwiązują problemy, ale ich brak je tworzy lub tragicznie pogłębia.

Jesteśmy poddani niebywałej próbie. Oby rząd, kierując się zasadą: „jak problemy, to ich adresatem jest jedynie przedsiębiorca", nie poprawił ciosu zadanego firmom przez koronawirusa i zamknięcie 14 marca tysięcy biznesów w całej Polsce.

Autor był prezesem Banku Energetyki i dyrektorem Centrum Operacji Kapitałowych Banku Handlowego w Warszawie

Każda katastrofa to też okazja. Tak jak podczas suszy, kiedy wszystko blaknie, wystarczy deszcz i niemal wszystko ożywa na zielono.

Dominujący dotąd XIX-wieczny model edukacji (z tornistrem do szkoły) właśnie zamieniamy na elastyczny e-learning, który nie zabija tak bardzo inności każdego z uczniów. W przyszłości zapewne zmniejszy tempo budowy kolejnych szkół (dotychczasowych będzie i tak zbyt dużo) i zmotywuje nauczycieli do „cyfryzowania" samych siebie.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację