Wyliczanka-cacanka premiera

Mateusz Morawiecki nie dostrzega kluczowych wyzwań stojących przed polską gospodarką. Swoimi działaniami sprawia, że Polska jest coraz gorzej na nie przygotowana – pisze w polemice młody ekonomista.

Publikacja: 07.03.2019 21:00

Wyliczanka-cacanka premiera

Foto: Fotorzepa, Maciej Zienkiewicz

Niemal cały wywiad z Mateuszem Morawieckim pt. „Chcemy dać Polakom święty spokój i dostatnie życie" („Rzeczpospolita", 6 marca) opiera się na refleksjach na temat polityki gospodarczej sprzecznych z badaniami empirycznymi. Premier albo nie wie, co mówi, albo wie, ale decyduje się mówić nieprawdę. Trzy lata rządów PiS przedstawia w superlatywach. A każdy sukces, nawet ten, którego nie było, jak i ten, który nie wynika z jego działania, ma być właśnie jego własnym dziełem. Ten fałsz wymaga stanowczego sprzeciwu.

Zaklęcie reindustrializacji

Przede wszystkim premier Morawiecki przypisuje sobie zasługi „usprawnienia instytucji państwa", czego dowodzić ma wzrost ściągalności podatków. Nie przedstawia obliczeń. Tymczasem z danych MFW (luty 2019) wynika, że za wzrost dochodów budżetu w 50 proc. odpowiada poprawa światowej koniunktury. Warto też pamiętać, że identyczna wartość dochodów z VAT w relacji do PKB (7,8 proc.) była już w 2011 r. Morawiecki nie wspomina o projektach zmierzających do poprawy ściągalności VAT przygotowanych i wprowadzonych jeszcze za poprzedniej koalicji.

Jednym z kluczowych haseł-zaklęć premiera jest „reindustrializacja", która rzekomo „postępuje jak nigdy dotąd". Ma ona być odpowiedzią na „czyhające na Polskę pułapki". Tymczasem z danych OECD wynika, że w latach 1989–2015 produkcja przemysłowa wzrosła o 250 proc. Na czym więc ma polegać to hasło? Co PiS chce „reindustrializować"?

Choć Morawiecki chwali się, że zwiększył udział wydatków publicznych na badania i rozwój (B+R), to w krajach, które stawia za wzór, jak Szwecja, poziom wydatków jest ponad trzy razy większy niż u nas. Z tego 70 proc. przypada na sektor przedsiębiorstw, o czym premier powinien pamiętać, jeżeli chce pompować pieniądze poprzez państwowe molochy i nacjonalizować kolejne firmy.

„Znakiem firmowym" Morawieckiego ma być prowadzenie rozwoju „solidarnego i terytorialnie zrównoważonego", opierającego się na wyrównywaniu szans. Program 500+, który ma być sposobem na „zniwelowanie pułapki demograficznej" i „impulsem antycyklicznym", a więc odpowiedzią na prognozowany spadek koniunktury. Program 500+ ma więc być odpowiedzią na wszystkie problemy gospodarki. I choć zgodnie z przewidywaniami ekonomistów nie zwiększył poziomu dzietności, to Morawiecki zdaje się tym nie przejmować i uparcie twierdzi, że im więcej rozdawnictwa, tym mniej problemów. Jak w Grecji.

Kolejnym sukcesem ma być „wyjście z naszymi produktami na zewnątrz". Ale co to znaczy? To Morawiecki otworzył Polskę na świat? Wartość polskiego eksportu od lat 90. wręcz eksplodowała: wzrosła z 20 proc. do 50 proc. PKB przy bardzo szybkim rozwoju gospodarczym. Morawiecki nie ma z tym nic wspólnego.

Z logiki premiera przedstawionej w wywiadzie wynika, że „piątka Kaczyńskiego", a więc kolejne miliardowe wydatki socjalne, ma upodobnić Polskę do krajów Zachodu, w tym skandynawskich. Z tego wynika jednak, że nie ma on pojęcia o tym, co było przyczyną sukcesów gospodarczych Skandynawii.

Szwecja, która w 1800 r. była jednym z najbiedniejszych krajów Europy, zawdzięcza sukces instytucjom wolnorynkowym. Wciąż utrzymuje się wysoko w międzynarodowych rankingach wolności gospodarczej pomimo, a nie dzięki, wysokiego obciążenia podatkowego. Jeśli ktoś wierzy, że redystrybucja i podatki mogą być siłą napędową gospodarki, to tak jakby przekonywał, że auto pojedzie bez silnika.

Inwestycje w dołku

W przypadku inwestycji prywatnych PiS „ciągle pracuje" nad „likwidacją barier rozwojowych". W rzeczywistości inwestycje prywatne, będące długookresową siłą napędową każdej gospodarki, spadły do najniższego od 20 lat poziomu wraz z objęciem władzy przez PiS. Gdy połączymy to z logiką Morawieckiego, okaże się, że największą barierą rozwojową jest dojście do władzy PiS-u, który trzeba usunąć, by wyzwolić inwestycje.

Lista sukcesów Morawieckiego jest w wywiadzie bardzo długa. Do jego osiągnięć „ostatnich lat" należy obniżenie współczynnika Giniego, „zatrzymanie błędnego koła nierówności", postawienie na „nową architekturę sprawiedliwego wypracowywania i dzielenia owoców wzrostu gospodarczego" (bo „Polska nie może rozwijać się na wyrywki"). Zasługą Morawieckiego jest spadek migracji z Polski, wprowadzenie „zupełnie nowej jakości polityki rozwojowej". Gdyby komuś było mało, to Polska z państwa „ospałego i wycofanego" stała się „przedsiębiorcza".

W wywiadzie Morawiecki nie zgodził się, że najpierw trzeba zarobić, żeby potem wydać. Antyglobaliści także znajdą coś dla siebie, np. slogan, że „jesteśmy drenowani przez międzynarodowe korporacje". A jeśli chodzi o zakaz handlu w niedzielę, który zgodnie z przewidywaniami ekonomistów przyniósł odwrotne skutki do zamierzonych, to premier „zastanowi się, co dalej z tym zrobić".

Obraz przeszłości i przyszłości naszego państwa, który wyłania się z wypowiedzi Mateusza Morawieckiego, jest zatrważający. Nie tylko transformacja, ale i każda kolejna władza była kimś w rodzaju „obcego", który celowo szkodził Polsce. Przyszłość kraju ma się opierać głównie na zwiększeniu udziału polityków w gospodarce i ograniczaniu roli mediów prywatnych. Nowa „piątka Kaczyńskiego" nie ma już nic wspólnego z „piątką Morawieckiego", która nie została zrealizowana.

Premier nie dostrzega kluczowych wyzwań stojących przed polską gospodarką, takich jak niska stopa inwestycji czy starzenie się społeczeństwa. Swoimi działaniami sprawia, że Polska jest coraz gorzej na nie przygotowana, np. obniżając wiek emerytalny czy akceptując niszczenie trójpodziału władzy.

Autor jest studentem SGH i The London School of Economics, byłym współpracownikiem Forum Obywatelskiego Rozwoju. Jest zwycięzcą V edycji konkursu Młody Ekonomista zorganizowanego przez Towarzystwo Ekonomistów Polskich pod patronatem „Rzeczpospolitej". Jest też laureatem Szkoły Leszka Balcerowicza.

Niemal cały wywiad z Mateuszem Morawieckim pt. „Chcemy dać Polakom święty spokój i dostatnie życie" („Rzeczpospolita", 6 marca) opiera się na refleksjach na temat polityki gospodarczej sprzecznych z badaniami empirycznymi. Premier albo nie wie, co mówi, albo wie, ale decyduje się mówić nieprawdę. Trzy lata rządów PiS przedstawia w superlatywach. A każdy sukces, nawet ten, którego nie było, jak i ten, który nie wynika z jego działania, ma być właśnie jego własnym dziełem. Ten fałsz wymaga stanowczego sprzeciwu.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację