Choć do Gwiazdki daleko, prezes PiS wystąpił w miniony weekend w roli św. Mikołaja. Gest ma imponujący: 500+ na pierwsze dziecko, „trzynastka" po 1100 zł dla emerytów, zwolnienie z PIT dla młodych. Z pewnością przesłoni to na chwilę jego kompromitującą deweloperską przygodę na Srebrnej.

Obiecany deszcz pieniędzy ma dla rządzącej partii jeszcze ważniejszy walor: pobudzi konsumpcję i pozwoli uniknąć hamowania gospodarki, które może do nas dotrzeć przed jesiennymi wyborami do Sejmu. W minionym roku Niemcy, najważniejszy partner handlowy Polski, otarły się o recesję. Nasza gospodarka z opóźnieniem, ale z pewnością to odczuje. I nawet jeśli hamowanie będzie u nas łagodne, to upadek z wysokiego tempa wzrostu PKB (ponad 5 proc. rocznie) mocno zabolałby pełnych dziś optymizmu wyborców. Wolniejszy wzrost gospodarczy to także mniejsze wpływy podatkowe, a więc i mniejsze możliwości wywiązania się z dotychczasowych obietnic socjalnych. PiS wybrał więc ucieczkę do przodu. Zaplanował 40 mld zł rocznie dodatkowych wydatków. Przy 5-proc. wzroście gospodarczym nie powali to budżetu. Zwiększy jednak dług państwa i przekreśli powrót do 22 proc. VAT z obecnych 23 proc. Stawka została podniesiona tymczasowo jeszcze przez PO w czasie światowego kryzysu. Prowizorka okazała się trwała i korzysta z niej także PiS. Tak oto obdarowani będą się składać na otrzymane prezenty.

Nie powinni przy tym spać spokojnie i na socjalu budować swoich życiowych planów. Nie jest np. jasne, czy emerycka „trzynastka" nie okaże się jednorazowa. Mam też wrażenie, że PiS wydał wyrok na swój kluczowy program 500+. O ile w dotychczasowej postaci (koszt ok. 23 mld zł rocznie) miał on jeszcze szansę na utrzymanie się w przyszłości, nawet gdyby władzę przejęła opozycja, o tyle w zestawie powiększonym do rozmiaru XXXL (koszt 45 mld zł rocznie) nijak utrzymać się nie da, gdy kiedyś dopadnie nas naprawdę głębokie spowolnienie albo, nie daj Bóg, recesja. Ktokolwiek by wtedy rządził, będzie musiał 500+ zracjonalizować, zostawiając wypłaty tylko dla mniej zamożnych. Nawet najhojniejszy św. Mikołaj zmienia zdanie, gdy w portfelu ujrzy dno.