Jeszcze dekadę temu do zaakceptowania był tekst mieszczący się na ekranie komputera, teraz musi się mieścić na ekraniku smartfona. A do zapoznania się z głębią przemyśleń Kim Kardashian (i innych wielkich autorytetów) w ogóle nie musimy nic czytać, bo starczą zdjęcia na Instagramie, ewentualnie okraszone kilku luźnymi słowami w podpisie.
Mamy jednak nowego premiera, który zawsze deklarował się jako pasjonat historii. Ponieważ tę pasję akurat ze sobą dzielimy, spróbuję sięgnąć po przestarzały – ale bardzo modny w środkowoeuropejskich kręgach akademickich jeszcze dwa wieki temu – sposób komunikowania się, zwany wpisem do sztambucha. Sztambuch (w oryginale łacińskim album amicorum, czyli księga przyjaciół) służył do wpisywania życzliwych i ważnych porad na dalszą drogę życia. Z pewnością dłuższych niż 140 znaków Twittera, ale mieszczących się na niedużej stronie – dokładnie tak jak felieton w „Rzeczpospolitej". Oto mój wpis.