Każdy, u kogo w rodzinie występowały nowotwory, prędzej czy później zada sobie pytanie: czy mnie też to czeka? Testy genetyczne oferowane przez naukowców z Uniwersytetu Warszawskiego nie odpowiedzą na to pytanie ze stuprocentową pewnością, ale pozwolą oszacować ryzyko. Czasem to wystarczy, by uratować życie.
Jedno badanie kosztuje ok. 2,5 tys. zł i przeprowadza je założona przez naukowców z UW firma Warsaw Genomics.
Wielki pech jest rzadki
– Znamy dziś mniej więcej 60 genów, które modyfikują prawdopodobieństwo zachorowania na nowotwory – mówi dr hab. Anna Wójcicka z firmy Warsaw Genomics. – W naszym laboratorium możemy przebadać je wszystkie albo wybraną grupę – tę, która ma związek z nowotworami, jakie występowały w rodzinie pacjenta.
Jaki sens ma takie badanie? Chyba nie uratuje przed nowotworem? – Owszem, może uratować, np. przed rakiem jelita grubego – mówi dr Wójcicka. – Ta choroba zaczyna się od polipów w jelicie. Jeśli wyciąć je w porę, nie dojdzie do rozwinięcia nowotworu złośliwego.
Ktoś, kto wie, że jest genetycznie obciążony ryzykiem raka jelita, rozumie, że musi wcześniej zacząć się badać w tym kierunku, najlepiej jeszcze przed 30. rokiem życia. Wie też, że musi raz na rok czy dwa lata chodzić na kolonoskopię. To może mu uratować życie. W całej populacji ryzyko wystąpienia raka jelita grubego wynosi ok. 6 proc. U osób obciążonych genetycznie rośnie ono do kilkudziesięciu procent. W skrajnych wypadkach może wynosić 87 proc.