W "Washington Post" czytamy, że zaledwie dwa tygodnie po zaprzysiężeniu Beaty Szydło na premiera koordynatorem służb specjalnych została "osoba, która w przeszłości była skazana za nadużycie władzy przy ściganiu politycznych przeciwników", pięciu sędziów Trybunału Konstytucyjnego zostało usuniętych, a ministrem obrony został "antysemita".
Publicysta "Washington Post" odnotowuje także, że nowy minister kultury (Piotr Gliński) próbował zakazać wystawiania sztuki noblistki Elfriede Jelinek, uznając ją za pornograficzną. "Kiedy zaś dziennikarka telewizyjna dopytywała się czy jego działania były legalne, "minister obiecał oczyścić jej stację telewizyjną i inne media publiczne". "Rzecznik rządu zasugerował, że byłoby dobrym pomysłem, by postawić Donalda Tuska - szefa Rady Europejskiej - przed sądem (chodzi o Trybunał Stanu - red.)" - czytamy w dzienniku.
Publicysta odnotowuje też niechętny stosunek nowego rządu do uchodźców, a Jarosława Kaczyńskiego nazywa "rywalem Donalda Trumpa w używaniu kłamstw w celu wytworzenia w społeczeństwie obawy przed muzułmanami". "Sugerował, że imigranci wprowadzili szariat w Szwecji i że mogą być źródłem epidemii" - czytamy w "Washington Post".
Co spowodowało taką zmianę w Polsce? - zastanawia się publicysta. Według niego przyczynił się m.in. wzrost niechęci do Unii Europejskiej i jej ideologii tolerancji.
"Kaczyński, jak Orban, jest produktem brzydkiego, przedwojennego populizmu, zamrożonego i zachowanego w okresie komunizmu. Populizmu, który łączy ksenofobię, antysemityzm, prawicowy katolicyzm i tendencje autorytarne" - przekonuje autor analizy.