Strajk i pat w LOT. Teraz pora na rozmowy i mediatorów

Zarząd nie chce przywrócić do pracy zwolnionych, strajkujący nie zamierzają odpuścić. Zdaniem ekspertów musi dojść do mediacji między skonfliktowanymi stronami, bez kamer, w całkowitej poufności.

Publikacja: 24.10.2018 21:00

Strajk w siedzibie LOT w Warszawie

Strajk w siedzibie LOT w Warszawie

Foto: PAP

Mija tydzień strajku pracowników polskiego przewoźnika, a LOT liczy straty. Z powodu protestu pracowników, a więc braku załóg, od ubiegłego czwartku odwołanych zostało aż 35 lotów. To nie jest pełna lista, bo sytuacja wśród strajkujących jest dynamiczna – kolejni piloci i pracownicy pokładowi dołączają do protestu, a według nieoficjalnych informacji strajk może się rozlać na cały kraj. Bierze w nim udział około 100 osób z dwóch związków zawodowych. Zdaniem zarządu spółki strajk jest nielegalny, dlatego w poniedziałek wręczono 67 zwolnień dyscyplinarnych. W środę w TVP Info prezes LOT-u Rafał Milczarski zapowiedział, że ich nie wycofa. Zapewniał, że jest otwarty na rozmowy ze wszystkimi „poza liderami strajku".

Czytaj także

Strajk mocno uderzy w LOT. Uderzy w wyniki?

Szef LOT: w firmie mamy rokosz

 

Przywrócić Żelazik

Piloci strajkują, bo chcą, by pracodawca przywrócił do pracy nielegalnie (jak uznała Państwowa Inspekcja Pracy) zwolnioną w maju przewodniczącą ZZ Pracowników Pokładowych i Lotniczych Monikę Żelazik, a także wycofał dyscyplinarki. Żądają również dymisji prezesa Milczarskiego i powrotu do umów o pracę (w 2013 r. został wypowiedziany regulamin wynagradzania z 2010 r.).

Eskalacja konfliktu w PLL LOT pokazuje, że strony okopały się w swoich postulatach i bez pomocy z zewnątrz stanowiska pozostaną bez zmian. Pod koniec września do próby załagodzenia sporu między związkowcami a zarządem LOT włączył się prezydent organizacji Pracodawcy RP, wiceprzewodniczący Rady Dialogu Społecznego Andrzej Malinowski. – Przede wszystkim zmusiłem strony do rozmów, udało się ustalić dwa zbieżne postulaty dotyczące bezpieczeństwa i regulaminu płacowego. I wtedy zarząd odmówił przywrócenia przewodniczącej, która została niezgodnie z prawem zwolniona – mówi Malinowski.

Rozmawiać bez mediów

W USA ponad 90 procent konfliktów rozwiązuje się w drodze mediacji. – To powszechnie praktykowana droga w sytuacjach, gdy dwie strony nie mogą dojść do porozumienia – mówi dyrektor Centrum Mediacji działającego przy Sądzie Arbitrażowym przy Krajowej Izby Gospodarczej Agnieszka Durlik. - Musi być na to wola obu stron. Mediacje grupowe wymagają wiedzy i dużego doświadczenia specjalisty. Ale dzięki niemu w sytuacjach, które wyglądają źle lub beznadziejnie, czasami osoba trzecia, z boku, otwiera trzecie drzwi wyjścia z sytuacji.

Jak podkreśla Durlik, rozwiązaniu sporu, którym interesują się media, nie sprzyja jego nagłośnienie, bo „otwarte prowadzenie konfliktu nie pozwala się ugiąć". – Mediacje mają wymiar poufny, a wyciąganie konfliktu na zewnątrz osłabia obie strony. W mediacjach niczego nie tracimy, nie przegrywamy – wyjaśnia.

Zdaniem stałego mediatora sądowego, który specjalizuje się m.in. w sprawach gospodarczych i z zakresu prawa pracy, Janusza Gwiazdowskiego, aby spróbować rozwiązać ten konflikt, należy na początku poznać faktyczne oczekiwania obu stron, „a nie stanowiska, które są przekazywane publicznie". Mediator rozmawia z przedstawicielami stron oddzielnie, poznaje ich argumenty i interesy, potem zestawia uzyskane informacje i patrzy, czy jest przestrzeń do rozmów. – Następnie trzeba to zhierarchizować oraz spriorytetyzować interesy, aby ustalić kolejność omawiania kwestii, które nie są najczęściej publicznie artykułowane. Mediator musi się ze stronami przez wszystkie warstwy „przegrzebać" i dotrzeć do interesów stron, które nierzadko są doprecyzowywane w trakcie spotkań na osobności. Bez takich działań ciężko myśleć o rozwiązaniu tak złożonego sporu – tłumaczy Gwiazdowski.

Z pomocy mediatora – byłego ministra pracy i polityki społecznej Longina Komołowskiego, cenionego działacza Solidarności – skorzystano, by rozwiązać konflikt w Jastrzębskiej Spółce Węglowej w 2015 r. Podobnie jak w Locie związkowcy górniczy domagali się dymisji prezesa Jarosława Zagórowskiego. Podstawą strajku było zwolnienie liderów związkowych z kopalni Budryk, a także decyzja zarządu o wypowiedzeniu trzech porozumień zbiorowych, które gwarantowały m.in. wzrost płac. Komołowski pomógł w mediacjach i wypracowaniu kompromisu, ale górnicy zakończyli strajk dopiero, gdy Zagórowski podał się do dymisji.

Zdaniem Agnieszki Durlik z propozycją mediacji powinien wystąpić pracodawca.

– Każdej ze stron powinno zależeć na dojściu do porozumienia, bo strajk w Locie wiąże się nie tylko ze stratami finansowymi dla obu stron, ale także wizerunkowymi dla LOT-u i niematerialnymi dla pracowników i ich rodzin oraz poszkodowaniem pasażerów, a więc tych, których ten konflikt nie powinien w ogóle dotykać – podkreśla Gwiazdowski.

Mija tydzień strajku pracowników polskiego przewoźnika, a LOT liczy straty. Z powodu protestu pracowników, a więc braku załóg, od ubiegłego czwartku odwołanych zostało aż 35 lotów. To nie jest pełna lista, bo sytuacja wśród strajkujących jest dynamiczna – kolejni piloci i pracownicy pokładowi dołączają do protestu, a według nieoficjalnych informacji strajk może się rozlać na cały kraj. Bierze w nim udział około 100 osób z dwóch związków zawodowych. Zdaniem zarządu spółki strajk jest nielegalny, dlatego w poniedziałek wręczono 67 zwolnień dyscyplinarnych. W środę w TVP Info prezes LOT-u Rafał Milczarski zapowiedział, że ich nie wycofa. Zapewniał, że jest otwarty na rozmowy ze wszystkimi „poza liderami strajku".

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Transport
Singapurskie Changi nie jest już najlepszym lotniskiem na świecie
Transport
Polowanie na rosyjskie samoloty. Pomagają systemy śledzenia lotów
Transport
Andrzej Ilków, prezes PPL: Nie zapominamy o Lotnisku Chopina. Straciliśmy kilka lat
Transport
Maciej Lasek: Nie wygaszamy projektu Centralnego Portu Komunikacyjnego
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Transport
Strajki bardzo zabolały Lufthansę. A to jeszcze nie koniec