Salon organizowany co 2 lata na zmianę z Le Bourget pod Paryżem zaprezentuje najnowsze modele, w tym najdroższy na świecie samolot wojskowy, F-35 Lockheeda Martina, ale specjaliści nie spodziewają się powtórzenia poziomu zamówień maszyn cywilnych z ostatnich lat.
Niepewność dotycząca wzrostu gospodarki światowej, mały popyt na największe samoloty, a także wcześniejszy szał kupowania najnowszych, bardziej ekonomicznych wersji nie zachęcają klientów do nowych zakupów. Problemem producentów, którzy ponoszą ogromne koszty udziału w takich imprezach jest, jak przetrwać te przeciwne wiatry — uważa analityk lotniczy, wiceszef firmy doradczej Teal, Richard Aboulafia.
Mimo tych niepewności, w tym szokującej decyzji Brytyjczyków o wyjściu z Unii, producenci samolotów powinni potwierdzić dobre prognozy rynku na następne 20 lat. Istnieją wprawdzie wątpliwości co do popytu w Azji, ale tanie linie z tego regionu mogą dostarczyć niespodzianek. — PKB i wzrost przewozów są całkiem dobre, ale istnieją niewiadome — stwierdził Eric Bernardini z firmy doradczej AlixPartners — Jeśli spowolnienie w Chinach obejmie resztę Azji, odczują to kraje sąsiednie, a wtedy transport zmaleje i może doprowadzić od odraczania albo zawieszania dostaw przez niektórych przewoźników.
Doszło już do kilku przypadków odroczenia odbioru, ale Airbus i Boeing mają duże portfele do realizacji. Pod koniec dekady może dojść do zatoru popytu na samoloty szerokokadłubowe, bo mniejsze są nadal popularne i pewnie zdominują brytyjski salon.
Analitycy z banku Bernstein uważają, że rozwój floty i duży popyt na wymianę starszych maszyn powinny zapewnić obu największym producentom spokojną pracę do 2020 r. W ciągu 5-7 najbliższych lat będzie do wymiany ponad 5 tys. samolotów, klienci będą kupować tańsze w eksploatacji A320neo, B737 MAX i większe B787, 777X i A350.