W ten sposób władze chcą zniechęcić potencjalnych nosicieli do przyjazdu do ich kraju. Ostateczna decyzja ma zostać podjęta jeszcze w poniedziałek, 9 marca. - Nie ma w tym żadnej tajemnicy, że naciskamy na takie rozwiązanie – mówił „Haaretz" minister zdrowia Izraela, Yakow Litzman. W Izraelu w tej chwili jest 39 osób zarażonych koronawirusem.

Czytaj także: Koronawirus: Coraz trudniej podróżować po świecie

Wszyscy obywatele tego kraju, którzy wrócili z Europy bądź Azji, a nawet tylko przesiadali się na tamtejszych lotniskach, bądź mieli jakikolwiek kontakt z chorymi zostali zobowiązani do poddania się kwarantannie we własnych mieszkaniach. W tej chwili z takiego nieplanowanego wypoczynku zmuszonych było skorzystać kilkadziesiąt tysięcy osób.

Na razie nie wiadomo jednak, gdzie mieliby odbywać kwarantannę cudzoziemcy, którzy przyjechali do Izraela na przykład na urlop. Polskie biura podróży nadal sprzedają takie wycieczki, które nagle staniały o 30-50 procent. To ma być wyjaśnione wówczas, kiedy decyzja o obowiązkowej kwarantannie zostanie ostatecznie podjęta. Wiadomo, że będą jej podlegały również załogi samolotów, które przywiozły pasażerów.

Linie z Grupy Lufthansa zawiesiły od 8 marca do końca miesiąca wszystkie rejsy do Izraela (czyli do Tel Awiwu i Ejlatu) po tym, jak Niemcy, Francja, Hiszpania, Szwajcaria i Austria zostały uznane za dotknięte epidemią, a rząd w Tel Awiwie zakazał przylotów cudzoziemców pochodzących z tych krajów i nie pozwalano im na opuszczenie lotnisk. Swoje rejsy z Wiednia do Tel Awiwu i Ejlatu odwołał również Wizz Air. Wcześniej Izrael zakazał wjazdu na swoje terytorium Chińczykom, Włochom, obywatelom Hongkongu, Macao, Japończykom, Koreańczykom, Tajom i Singapurczykom.