Jedna kwestia dotyczy przypuszczalnej wady mikroprocesora w komputerze kontroli lotu, która może doprowadzić do utraty takiej kontroli, czyli do samorzutnego wznoszenia się albo opadania samolotu; to zjawisko nosi nazwę niekontrolowanego trymera (runaway stabilizer) — wyjaśnił Bloomberg. W drugim przypadku może dojść do wyłączenia autopilota w końcowym etapie podejścia do lądowania — poinformował koncern. Żadnego z tych problemów nie zauważono podczas lotu, a nowa wersja oprogramowania zlikwiduje możliwość ich wystąpienia.

Boeing wyjaśnił, że nowe problemy w oprogramowaniu nie mają związku z systemem przeciwdziałania przeciągnięciu MCAS, który zawinił w obu katastrofach. W nowej wersji oprogramowanie tego systemu koncern wprowadził dodatkowe zabezpieczenia. Co do kwestii dotyczącej autopilota, sygnały alarmowe i ostrzeżenia są już zainstalowane w kokpicie i będą ostrzegać załogę, gdyby do tego doszło.

Zmiany zostaną zainstalowane jednocześnie. Koncern nie potrafił podać, kiedy spodziewa się zakończenia prac nad nową wersją oprogramowania. Boeing nie przewiduje, by oba problemy wpłynęły na jego obecną prognozę powrotu tych samolotów do pracy w połowie roku.

Urząd lotnictwa FAA poinformował z kolei, że jest w kontakcie z Boeingiem, gdy „koncern pracuje nad zautomatyzowanym systemem kontroli lotu B737 MAX. Producent musi wykazać jego zgodność ze wszystkimi normami certyfikacji” — odnotował Reuter.