Akcja rozpoczyna się w 1930 r. w Tatarstanie przemianowanym na kolejną republikę radziecką. Największe miasto w obwodzie to Kazań, zamieszkane przez licznych muzułmańskich Tatarów, których Sowieci tępili nie mniej niż prawosławie. Od 1918 r. życie tu stanowiło ciąg rekwizycji i represji, zamieniając los przymierających głodem chłopów w koszmar.
Murtaza, mąż tytułowej Zulejki, jest jednym z nich. W napadzie desperackiego szału zabija swą ostatnią krowę. Nie chce oddać jej żywcem rekwizytorom. Potem rzuci się na nich z siekierą, a 30-letni Ignatow, janczar bolszewizmu, zastrzeli go. Zulejka trafia do więzienia, a potem jako żona kułaka zostaje przesiedlona nad syberyjską rzekę Angarę.
Wydawałoby się, że historia niedoli tatarskiej chłopki to opowieść dla etnografów i wielbicieli narracji łagrowo-zsyłkowych, których jest coraz mniej. Tym bardziej w putinowskiej Rosji, która nie kojarzy się z państwem rozliczającym się ze zbrodni przeszłości. Tymczasem „Zulejka otwiera oczy" Guzel Jachiny stała się w Rosji jedną z głośniejszych powieści ostatnich lat. Od premiery w 2015 r. sprzedała się w nakładzie 120 tys. egzemplarzy. Autorka zdobyła prestiżowe nagrody: Bolszaja Kniga oraz Jasnej Polany im. Lwa Tołstoja. Niedługo będzie miała premierę serialowa ekranizacja powieści, którą wydano już w 24 krajach w 16 językach. W 2018 r. ukaże się też po angielsku.
Trudno wskazać polską powieść, która byłaby tak szybko i masowo tłumaczona. Tym bardziej warto sięgnąć po książkę Guzel Jachiny napisaną przejrzystym, wysmakowanym stylistycznie językiem. Opowieść o zesłaniu z perspektywy kobiety łączy się tu z melodramatem i powieścią etnograficzną.
Historia babki
Guzel Jachina urodziła się w Kazaniu w 1977 r. w tradycyjnej rodzinie tatarskiej i języka rosyjskiego nauczyła się dopiero w publicznym przedszkolu. Obecnie mieszka w Moskwie. Przed debiutem pracowała m.in. jako specjalistka od promocji i PR.