Polski absurd w minimalistycznych rysunkach

„Wielka ucieczka z ogródków działkowych" to najlepszy komiks 2015 roku. Wymaga erudycji i specyficznego poczucia humoru.

Publikacja: 04.01.2016 17:00

Foto: Rzeczpospolita

Forma, jaką zaproponował Jacek Świdziński? Komiksowy kabaret. Zbiór skeczów w wizualnym wydaniu. Pułapka dla tych, którzy dadzą się wywieść w pole prostocie rysunków.

Tu nic nie jest takie, jakim się wydaje. To fantazja z elementami reportażu, absurd wyrosły z prostych obserwacji. Minidramaty i makroproblemy. Polskość podniesiona do potęgi posttransformacyjnej.

Pierwsze skojarzenie? Wyśpiewana przed laty przez Barbarę Krafftównę słodka makabreska: „A poza tym nic na działkach się nie dzieje... ". Ale także: „Między nami dobrze jest" Doroty Masłowskiej, „Toksymia" Małgorzaty Rejmer i „Dysforia. Przypadki mieszczan polskich" Marcina Kołodziejczyka. Autor wyłapuje też nasze potoczne gadki szmatki, deformacje gramatyki, „poezję" pozbawionych logiki sformułowań.

Jednak myślenie Jacka Świdzińskiego podbija kreska. Kilku jego antenatów to Mrożek, Butenko, Ha-Ga, Czeczot, Mleczko, Dudziński. Ale choć kontynuuje minimalizm tamtych, jest minimalistą osobnym. Na pozór rysuje paskudnie, to brutalizacja doprowadzona do quasi-dziecinnego minimalizmu. I o to chodzi – żeby została esencja.

Gdyby ktoś pytał, o czym jest „Wielka ucieczka...", powiedziałbym: o nas. O Polakach. Poszatkowana fabuła, melanż faktów, rewelacji, sensacji; odniesienia do lektur („Mistrz i Małgorzata", „Konopielka", a nade wszystko „Tytus, Romek i A'Tomek"); purnonsensowe żarty; smutek i cwaniactwo jako duet nieodłączny. To także literatura rysowana. Nowy gatunek, bo laureatem Nagrody Literackiej im. Sienkiewicza za 2015 rok został... Jacek Świdziński! Za ubiegłoroczny komiks „Zdarzenie. 1908".

Świdziński zabłysnął na komiksowym poletku niespełna trzy lata temu quasi-biografią „A niech cię, Tesla!". Wynalazca Nikola Tesla znalazł się wśród protagonistów kolejnej „prawdziwej bajki" Świdzińskiego: „Zdarzenie. 1908". „Wielka ucieczka z ogródków działkowych" zamyka tę dziwaczną trylogię o zdarzeniach prawdziwych, choć nie do końca wyjaśnionych.

Bohaterowie fizycznie podobni są do postaci z poprzednich części. Naszkicowane od ręki sylwety, coś pomiędzy karykaturą a bazgrołem. Jednak gdy bazgroł powtarza się dziesiątki razy, brak cech szczególnych osób staje się znakiem wyróżniającym. To typy, maski, pod którymi ukrywać się może każdy.

Oto oni: aktywista-działkowicz (konformista, asekurant, cwaniak, „prawdziwy Polak"), wyluzowana starsza pani, dorabiająca farbowaniem w pralce Frania, introwertyczny ekolog i zwolennik zdrowego stylu życia oraz absolwentka kulturoznawstwa, prowadząca „badania" o rozmowach rodaków w pociągu. Ten kwartet peregrynuje po lesie gdzieś w pobliżu Warszawy.

Jest tu kilka momentów, kiedy Świdziński wciela się w reportera. Ze szczególną uwagą śledzi starszą panią farbującą sąsiadkom ciuchy w stylu „indonezyjskim" oraz działacza-działkowicza, który chętnie wykorzysta każdy układ, każdą okoliczność i każdego, kto nie umie walczyć o swoje...

Forma, jaką zaproponował Jacek Świdziński? Komiksowy kabaret. Zbiór skeczów w wizualnym wydaniu. Pułapka dla tych, którzy dadzą się wywieść w pole prostocie rysunków.

Tu nic nie jest takie, jakim się wydaje. To fantazja z elementami reportażu, absurd wyrosły z prostych obserwacji. Minidramaty i makroproblemy. Polskość podniesiona do potęgi posttransformacyjnej.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Literatura
Dzień Książki. Autobiografia Nawalnego, nowe powieści Twardocha i Krajewskiego
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?
Literatura
Co czytają Polacy, poza kryminałami, że gwałtownie wzrosło czytelnictwo
Literatura
Rekomendacje filmowe: Intymne spotkania z twórcami kina
Literatura
Czesław Miłosz z przedmową Olgi Tokarczuk. Nowa edycja dzieł noblisty
Literatura
Nie żyje Leszek Bugajski, publicysta i krytyk literacki