Uczciwie zapowiadany smutek

Po obiecującym debiucie Paweł Sołtys w nowej książce wykonuje balladę na bis. Nastrój dobrze oddaje tytuł „Nieradość”.

Aktualizacja: 12.09.2019 18:24 Publikacja: 12.09.2019 18:24

Paweł Sołtys, wokalista, autor tekstów, kompozytor i pisarz

Paweł Sołtys, wokalista, autor tekstów, kompozytor i pisarz

Foto: Monika Sołtys/Mat. Pras.

Dawniej, gdy w muzyce single wydawało się na płytach winylowych, pomiędzy longplayami funkcjonowało pojęcie b-sidesów, czyli utworów z drugiej strony płyty. Nie tak przebojowych jak te na stronie A singla, ale też nie na tyle złych, by zostawić je w szufladzie. Często nie wchodziły one ostatecznie na długogrający album, choć niekiedy po latach wydawano je na składankach pod szyldem „B-Sides”.

Taka właśnie jest „Nieradość”, druga książka Pawła Sołtysa, pisarza i muzyka występującego jako Pablopavo. Po triumfalnym tournée po mediach, z naręczem nagród za debiutanckie „Mikrotyki” z jesieni 2017 r., szybko zapowiedział drugą książkę – kolejny zbiór miniatur prozatorskich, wprawek, szkiców oraz zapisków quasi-diarystycznych. Autor poszukuje i próbuje poszerzać własny styl, ale całość pozostawia niedosyt.

Kolana skrzypią

„Nieradość” otwiera i zamyka historią fikcyjnego Niedynka, mieściny, w której ktoś się upił, ktoś puścił plotkę, ktoś inny się ześwinił za Niemca, kolejny wyjechał na ziemie zachodnie czy w Bieszczady, a jeszcze inny się powiesił. Wszystko opisuje dziecięcy narrator: „Gdy cichną i tak niegłośne wcześniej małe miasteczka, to słychać, jak przekłada się papiery na komisariacie, jak wykręca się numery telefonów w radzie narodowej i komitecie powiatowym, jak w rzece trą o siebie ryby, a z kościoła słychać nawet te szeptane modlitwy, które mają trafić tylko do uszu świętych. Takie było lato w Niedynku”.

Ale ta historia przypominająca opowieści Marka Nowakowskiego nie decyduje o charakterze zbiorku, który jest bardzo różnorodny, a może nazbyt rozstrzelony stylistycznie i zbyt pstrokaty.

Narrator – a co za tym idzie sam pisarz, bo proza Sołtysa nieustannie nosi rysy autobiograficzne – wielokrotnie wraca wspomnieniami do wydarzeń i emocji z czasów młodszych niż szkoła średnia i studia. Towarzyszymy dziadkom, rodzicom, ich sąsiadom i przyjaciołom. To dziecko – Sołtysowy narrator i przewodnik – jest rodzajem soczewki, przez którą przyglądamy się starości. I to jest chyba najważniejszy temat „Nieradości”, zresztą podpowiada to sam tytuł.

Pisarz-muzyk jest fenomenalny nie tylko w opisie przemijającego ciała, ale i gdy pokazuje starość w wymiarze egzystencjalnym. Czasem łączy to w jednym zdaniu: „Wspomnienia nie odmłodzą mi ścięgien, nie zaczernią na powrót włosów, choć jakoś utrzymują mnie tamtego we mnie dzisiejszym. A w nich obu jeszcze dziecko, podrostek, facet w średnim wieku. Tak myśli. Sześciu, siedmiu facetów w facecie, który wysiada z autobusu i krzywi się, bo kolana skrzypią”.

Zbędne wypełniacze

Czasem zdarza się mu uszczypnąć współczesność myślą godną felietonu czy (dobrej) publicystyki: „Ludzie szanują starców, gdy starcy wspominają. »O, to jest dla nas nauka!« – mówią i tak naprawdę słuchają swoich własnych historii, tylko w innych dekoracjach. A gdy ci sami starcy zaczynają narzekać w kolejce do lekarza albo bez ogródek opowiadają o tym, jak zdradza ich ciało, jak zdradza umysł, jak pękają nitki, na których trzymają się w świecie, wtedy te uśmiechy, te grymasy, te nerwowe potakiwania – »Jezu, skończ już, człowieku«”.

Potrafi olśnić aforyzmem, bo to tekściarz i piosenkarz. W „Balladzie martwego poety w marynarce” na pytanie: „Jak się czujesz?”, pada odpowiedź: „Jak własny nekrolog”. Na naszych oczach szlifuje styl, co kilka stron usiłując złożyć błyskotliwą metaforę czy porównanie. „Słowa mi się starzeją w głowie, niektóre już zupełnie niezrozumiałe – słowa z alzheimerem, inne kruszą się – popiół, piasek, szum jak przy zapaleniu ucha”.

Jest też kilka tekstów przedwcześnie wyciągniętych z szuflady. W muzyce określa się takie nijakie utwory mianem „wypełniaczy”, bo zapełniają kartki/minuty, żeby dzieło nie wydawało się zbyt skromne w objętości. Mogły spokojnie dojrzewać w szufladach, a tak zacierają świetne wrażenie po tych lepszych. Wspomnienia z trasy koncertowej („Przedmioty jednego weekendu”) czy spotkań autorskich („Co się robi, gdy się zostało pisarzem”) zawierają parę zgrabnych passusów i nie są pozbawione autoironii, ale niebezpiecznie dryfują w stronę dzienników (czy raczej wpisów z Facebooka), które ostatnimi laty nagminnie publikują 30- i 40-letni pisarze, jak gdyby byli Herlingami i Gombrami.

Ponury finał

Niedosyt pozostawia przede wszystkim mała liczba historii, bo dominują szkice z podróży, uliczne migawki, które stanowić mogłyby ledwie zalążek noweli. A są też i rzeczy jeszcze mniej uchwytne – jakby luźne myśli zapisane na paragonie, jedynie próbujące oddać mgliste i ulotne nastroje.

Kiedy już jakaś opowieść się trafi, to dostajemy czyste złoto. Jak choćby „Pani Halszka” pisana z perspektywy wnuka, który przygląda się relacji owdowiałej babci z jej wieloletnią przyjaciółką. Kiedy tłumaczy ona chłopcu magię malarstwa impresjonistycznego, każąc mu pokroić cebulę i ze łzami w oczach wyjrzeć za okno, mamy pewność, że „Nieradość” napisał człowiek niebywale utalentowany.

Na koniec Paweł Sołtys zostawia nas z przeszywającym epilogiem – „Dwa”. W 12 podpunktach opisuje doświadczenie choroby i śmierci – od diagnozy i leczenia po zakład pogrzebowy i trumnę. Bardzo to ponury finał, lecz trzeba przyznać, że już w tytule autor przestrzegał, że radośnie raczej nie będzie.

Dawniej, gdy w muzyce single wydawało się na płytach winylowych, pomiędzy longplayami funkcjonowało pojęcie b-sidesów, czyli utworów z drugiej strony płyty. Nie tak przebojowych jak te na stronie A singla, ale też nie na tyle złych, by zostawić je w szufladzie. Często nie wchodziły one ostatecznie na długogrający album, choć niekiedy po latach wydawano je na składankach pod szyldem „B-Sides”.

Taka właśnie jest „Nieradość”, druga książka Pawła Sołtysa, pisarza i muzyka występującego jako Pablopavo. Po triumfalnym tournée po mediach, z naręczem nagród za debiutanckie „Mikrotyki” z jesieni 2017 r., szybko zapowiedział drugą książkę – kolejny zbiór miniatur prozatorskich, wprawek, szkiców oraz zapisków quasi-diarystycznych. Autor poszukuje i próbuje poszerzać własny styl, ale całość pozostawia niedosyt.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Literatura
Dzień Książki. Autobiografia Nawalnego, nowe powieści Twardocha i Krajewskiego
Literatura
Co czytają Polacy, poza kryminałami, że gwałtownie wzrosło czytelnictwo
Literatura
Rekomendacje filmowe: Intymne spotkania z twórcami kina
Literatura
Czesław Miłosz z przedmową Olgi Tokarczuk. Nowa edycja dzieł noblisty
Literatura
Nie żyje Leszek Bugajski, publicysta i krytyk literacki