Zespoły anestezjologów z kilku dużych szpitali negocjują z dyrekcją warunki zatrudnienia i wysokość wynagrodzenia. Nie chodzi im o niebotyczne stawki, ale zbliżone do średniej rynkowej. Jeśli nie dojdą do porozumienia, w styczniu placówki mogą zostać bez anestezjologów, co całkowicie sparaliżuje pracę oddziałów zabiegowych.
Prowincja płaci więcej
Jak dowiedziała się „Rzeczpospolita", odejście z pracy lub znaczne jej ograniczenie rozważają całe zespoły. Rozmowy z dyrekcją trwają w szpitalu klinicznym Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego przy ul. Banacha, gdzie specjalistów w tej dziedzinie brakuje już od kilku miesięcy. A po odejściu szefa kliniki wypowiedzenia złożyło kolejnych sześciu lekarzy.
Medykom chodzi o podwyżkę najniższej dziś w stolicy stawki 90 zł brutto za godzinę (średnia warszawska to 130–150 zł) i zatrudnienie specjalistów, którzy odciążyliby przepracowany zespół.
Lekarze rezygnują z pracy, szpitale czekają na medyków z Ukrainy