- Ile jest w Chinach niesprzedanych mieszkań? Szacunki są skrajnie różne. W zależności od zastosowanej metodologii, mowa jest o 450 mln - 3,9 mld metrów kwadratowych mieszkań - podaje Bartosz Turek, analityk Lion's Banku.
Ekspert podkreśla, że już ta mniejsza wartość z naszego rodzimego punktu widzenia jest i tak potężna. - 452,5 mln metrów to prawie połowa wszystkich polskich domów i mieszkań. Tak duża podaż lokali skutkuje tym, że w Chinach stoją puste nie tylko osiedla czy dzielnice, ale niezamieszkane są całe miasta - podkreśla Bartosz Turek.
Dodaje, że taka sytuacja nie jest jednak niczym nowym. - Dynamiczny rozwój jest wpisany w ostatnie chińskie dekady. Trzeba pamiętać, że na przełomie lat 70 i 80. rynek nieruchomości w Chinach nie istniał, a gospodarka była w opłakanym stanie - przypomina analityk Lion's Banku. - W wyniku dynamicznego rozwoju już od 2005 roku wieszczenie załamania na tym rynku stało się powszechną praktyką. Od ponad dekady chiński rynek nieruchomości opiera się jednak załamaniu - opowiada.
Bartosz Turek przywołuje opinię Wade'a Sheparda, korespondenta Forbes.com, według którego jest to wynik wielu czynników. - Po pierwsze sektor nieruchomości jest odpowiedzialny za 15 proc. chińskiego PKB. Partia poświęca mu więc sporo uwagi, aby rozwijał się w pożądany sposób - wyjaśnia ekspert Lion's Banku. - Jeśli ceny nieruchomości zaczynają rosnąć za szybko, kredyty stają się droższe, trzeba mieć większy wkład własny, a deweloperzy mają mniej ziemi do zabudowy. Gdy na rynek wkracza spowolnienie, kurki z pieniędzmi są odkręcane - opowiada ekspert.
I podkreśla, że Chińczycy wciąż nie mają jednak wielu kredytów. Shepard przytacza dane, zgodnie z którymi 90 proc. Chińczyków ma mieszkanie na własność. 80 proc. nieruchomości nie ma obciążonych hipotek. - Ewentualne załamanie nie powinno więc doprowadzić do licznych przejęć nieruchomości i wyprzedaży po niższych cenach, jak to było w czasie amerykańskiego czy hiszpańskiego kryzysu na rynku mieszkaniowym - przypomina Bartosz Turek.