W pierwszej turze wyborów prezydenckich lider ludowców Władysław Kosiniak-Kamysz uzyskał 2,36 proc. głosów. Wynik krytycznie komentował w mediach Paweł Kukiz. - Trudno jest wymagać, żeby moje postulaty uzyskały świetny rezultat, kiedy głównie przez media są prezentowane na tle koniczyny. Niecałe 3 proc. to nie jest wynik rewelacyjny - mówił Onetowi.
Wcześniej PSL i Kukiz'15 rozpoczęły współpracę w ramach Koalicji Polskiej.
"Z naszych informacji wynika, że Kukiz dostał ultimatum od Władysława Kosiniaka-Kamysza. - Ma się określić. Zostaje z nami, albo wychodzi. Nie da się stać w przeciągu – słyszymy od naszego rozmówcy" - napisał Onet.
We wtorek ludowcy świętowali 125. rocznicę powstania swego ruchu, obradowała także Rada Naczelna PSL (na zebraniu nie było Kukiza), która udzieliła poparcia Kosiniakowi-Kamyszowi i sprzeciwiła się koalicji z Prawem i Sprawiedliwością.
Według Interii, ludowcy nie do końca wiedzą, czego spodziewać się po swoim koalicjancie z Koalicji Polskiej. "Rozmówca Interii, bliski współpracownik prezesa PSL, tonuje jednak nastroje: - Nic mi nie wiadomo o tym, żeby można było powiedzieć o jakichś napięciach czy problemach pomiędzy Władkiem a Pawłem - usłyszeliśmy" - czytamy w portalu.
Do sprawy rzekomego ultimatum Paweł Kukiz odniósł się w rozmowie z Interią. - Totalna bzdura. Od wyborów nie rozmawiałem z Władkiem w temacie planów na trzy najbliższe lata. Na rozmowę "sztabową" Koalicji Polskiej jestem z nim umówiony dopiero w okolicach 6 sierpnia - oświadczył dodając, że od wyborów prezydenckich z prezesem PSL rozmawiał raz. - Doniesienia o ultimatum to wyssane z palca bzdury - stwierdził.