Philae to stosunkowo niewielki aparat, którego zadaniem było lądowanie na powierzchni komety i zebranie danych. Udało się to w listopadzie ubiegłego roku. Sygnał z lądownika odbiera sonda Rosetta, która zaniosła Philae na miejsce.

Problemy zaczęły się tuż po lądowaniu — naukowcy przypuszczają, że Philae odbił się od powierzchni i opadł w miejscu, gdzie nie może wykorzystać w pełni swoich paneli słonecznych. Gdy kometa znalazła się w korzystniejszym położeniu względem Słońca, lądownik powrócił do życia. Nadawał do 9 lipca.

Od tego momentu naukowcy nie mogą skontaktować się z maszyną. Podejrzewają, że zbliżanie się 67P/Czuriumow-Gierasimienko do Słońca spowodowało również wzrost aktywności na powierzchni komety. Rozprężający się gaz mógł tworzyć minigejzery i przesunąć lądownik — kolejny raz — w niekorzystne położenie. Naukowcy sądzą, że jedna z anten jest zasłonięta lub uszkodzona. Prawdopodobnie awarii uległ również jeden z nadajników.

- Dane o tym jak dużo światła pada na panele słoneczne zmieniły się między czerwcem i lipcem — mówi Stephen Ulamec, menedżer misji Rosetta. — Ale tej zmiany nie da się wyjaśnić ruchem samej komety.