Zakażeni studenci uczelni wojskowej podróżowali po Polsce

We wrocławskiej Akademii Wojsk Lądowych, gdzie we wrześniu odbyły się trzy duże imprezy, na których nie przestrzegano obostrzeń epidemicznych, wybuchło potężne ognisko koronawirusa - informuje Onet. Kierownictwo uczelni zaczęło rozsyłać zakażonych studentów do domów.

Aktualizacja: 03.11.2020 11:20 Publikacja: 03.11.2020 11:10

Zakażeni studenci uczelni wojskowej podróżowali po Polsce

Foto: AWL

Na Akademii Wojsk Lądowych we Wrocławiu, która jest najstarszą polską uczelnią wojskową, studiuje blisko 1500 studentów wojskowych i 600 studentów cywilnych. We wrześniu odbywają się tam promocje na stopnie oficerskie, przysięgi wojskowe, a z końcem miesiąca także inauguracja roku akademickiego. Mimo epidemii koronawirusa, wydarzenia te odbyły się także w tym roku - informuje Onet.

Setki studentów bez maseczek?

12 września na uczelni odbyła się uroczysta promocja na pierwszy stopień oficerski 158 absolwentów Studium Oficerskiego oraz Kolegium Wojskowo-Lekarskiego Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. Onet informuje, że podczas zaprzysiężenia zarówno przyszli oficerowie, jak i kadra uczelni, w tym rektor-komendant gen. bryg. Dariusz Skorupka oraz p.o. dyrektora Departamentu Nauki i Szkolnictwa Wojskowego MON Jakub Mykowski, nie mieli maseczek zakrywających usta i twarz oraz nie zachowano odpowiedniego dystansu. Osoby, które brały udział w wydarzeniu miały łamać obostrzenia epidemiczne nie tylko na zewnątrz, ale też w zamkniętych pomieszczeniach. Dowodem na to mają być zdjęcia.

Gdy dzienna liczba zakażeń w Polsce uległa znacznemu pogorszeniu, a dzienna liczba zakażeń dobiła do tysiąca, zorganizowano kolejne wydarzenie. 25 września, kiedy zanotowano 1587 zakażeń, odbyła się przysięga 131 podchorążych pierwszego roku. Na zdjęciach z zaprzysiężenia co prawda można zobaczyć maseczki, ale mieli je na sobie jedynie gęsto stłoczeni za barierkami członkowie rodzin podchorążych. Zakrytych twarzy nie mieli natomiast podchorążowie oraz zgromadzona na podwyższeniu kadra uczelni z rektorem-komendantem gen. bryg. Dariuszem Skorupką na czele. Po zaprzysiężeniu odbyła się msza święta, gdzie podchorążowie siedzieli na co drugim fotelu. Wówczas również nikt nie miał na twarzy maski.

Onet poprzez Ministerstwo Obrony Narodowej zapytał komendanta AWL o te dwa wydarzenia. Jak poinformowano, promocja na pierwszy stopień oficerski, która się odbyła 12 września oraz przysięga wojskowa korpusu osobowego medycznego w dniu 25 września odbyły się zgodnie z zalecanym reżimem sanitarnym. (...) Wszyscy uczestnicy wydarzeń mieli używać maseczek. Portal pisze jednak, że w rzeczywistości pierwsze maski na organizowanych przez uczelnię uroczystościach pojawiły się dopiero 30 września, choć nie dla najważniejszych oficjeli.

Co więcej, gdy dzienna liczba zakażeń regularnie oscylowała wokół półtora tysiąca, na AWL odbyła się uroczysta inauguracja roku akademickiego z udziałem ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka. Udział w wydarzeniu wzięło także 365 podchorążych, 150 podchorążych w ramach Kolegium Wojskowo-Lekarskiego w Łodzi oraz ponad 220 studentów cywilnych.

Mimo że większość studentów, którzy brali udział w imprezie, miało na sobie maski, minister Błaszczak przemawiał bez niej. „Kilka miesięcy temu, wtedy, kiedy mieliśmy do czynienia z falą COVID-19, z epidemią, podchorążowie bardzo dzielnie stawali w pierwszym szeregu tych, którzy nieśli pomoc potrzebującym” - mówił podczas uroczystości. Podczas przemowy maseczki nie miał także rektor-komendant gen. bryg. Dariusz Skorupka.

Problemy z wyżywieniem

Kilka dni po wydarzeniu na uczelni pojawiła się informacja o pierwszych zakażeniach. Z informacji Onetu wynika, że łącznie koronawirusem zakaziło się ponad 600 studentów i ponad 150 osób z kadry dydaktycznej.

Pierwszym krokiem było skierowanie podchorążych na kwarantannę. Kierownictwo uczelni zamknęło ich w ośmiu w pokojach. Okazało się, że przebywający na kwarantannie podchorążowie nie mieli żadnych ciepłych posiłków. - Nie mieli dostępu do ciepłej wody, nawet herbaty nie mogli sobie zrobić. Tylko suchy prowiant. Dostali jedną puszkę na ośmiu chłopaków i jak powiedział oficer „resztę sobie naruchajcie” - powiedziała matka jednego z nich.

Problemy z wyżywieniem na uczelni miały pojawiać się już od wielu miesięcy, studenci zwykle przywozili własne jedzenie z domu. Ze względu na to, że w tym przypadku nie mogli opuszczać terenu placówki, przekazywali pieniądze osobom, które donosiły im pożywienie z okolicznych sklepów.

O dodatnich wynikach testów na obecność koronawirusa dowiedziała się wkrótce kolejna grupa studentów. Miało to miejsce 21 października. „W trosce o zdrowie naszych podchorążych i zgodnie z zaleceniami Wojskowego Ośrodka Medycyny Prewencyjnej podchorążowie zakażeni zostali skierowani do izolatoriów”, a ponadto „ żaden z podchorążych nie odbywa izolacji w warunkach domowych” - poinformowały AWL i MON. Podchorążowie oraz ich rodzice twierdzili jednak, że dzień po otrzymaniu kolejnych dodatnich wyników, 22 października, dowódcy kompanii powiedzieli podchorążym, że mogą zostać na AWL, kontynuować kwarantannę w szpitalu w Bolesławcu lub jechać do domu. Wielu z nich, ze względu na warunki na AWL, zdecydowało się na dalszą izolację w domach.

Podróże na własną rękę

Wielu zakażonych studentów wracało do swoich domów prywatnymi pojazdami. Część z nich, mając do pokonania wiele kilometrów, zatrzymywała się po drodze na stacjach benzynowych. Ze względu na to, że uczelnia zaprzecza, że studenci jeździli do domów, nie wiadomo, ilu z nich tak zrobiło. Nie ma także informacji o tym, ilu wybrało publiczne środki transportu.

Dzień po odesłaniu podchorążych do domów, 23 października, dowódcy kompanii mieli zadzwonić do wszystkich i polecić im, aby udali się do 23. Wojskowego Szpitala Uzdrowiskowo-Rehabilitacyjnego w Lądku-Zdroju. „Transport podchorążych do izolatoriów wskazanych przez Wojskowy Ośrodek Medycyny prewencyjnej odbył się autokarami zgodnie z zachowaniem wszelkich zasad reżimu sanitarnego” - poinformowała uczelnia i resort obrony.

Także ta informacja nie pokrywa się z relacjami podchorążych i ich rodziców, którzy twierdzą, że dowódcy kompanii polecili podchorążym jechać do szpitala w Lądku-Zdroju własnymi środkami transportu. Część z nich zastosowała się do tego polecenia, ale wielu odmówiło, podkreślając, że tego rodzaju podróże stwarzają zagrożenie zarówno dla nich, jak i innych osób. Uczelnia zdecydowała się wówczas przysłać po nich autokary. Choć MON i AWL zapewniały, że transport odbył się „zgodnie z zachowaniem wszelkich zasad reżimu sanitarnego”, studenci informowali, że w drodze do autobusu musieli stykać się z innymi ludźmi. – Kiedy jechałem windą do autobusu, dosiadło się kilka osób – powiedział jeden z podchorążych.

Kierowcy autobusów mieli być ubrani w stroje covidowe i oddzieleni od pasażerów folią. - Jechałem od samego rana, bez żadnego jedzenia. Dobrze, że chłopaki się litowali i zatrzymywali gdzieś po drodze, żebyśmy mogli załatwić potrzeby fizjologiczne. Zajechaliśmy na miejsce późną nocą, zero informacji, co, po co, jak i gdzie - podkreślił inny podchorąży.

Jak pisze Onet, izolowani w szpitalu w Lądku-Zdroju podchorążowie informowali, że w placówce panują nieporównywalnie lepsze warunki niż w akademikach Akademii Wojsk Lądowych we Wrocławiu. - Mamy trzy posiłki dziennie i ciepłą wodę. Ale wciąż nie wiemy, po co i na co nas tu trzymają - powiedział jeden ze studentów.

Wsteczna data

Część przebywających w Lądku-Zdroju podchorążych 28 października otrzymała pismo sporządzone 23 października z informacją, że są poddani „obowiązkowej izolacji od dnia 19 października”. Od 19 października wielu z nich odbyło jednak po dwie długie podróże. Część podchorążych pokonała łącznie ponad  tysiąc kilometrów.

Jak wynika z rozporządzenia ministra zdrowia, zakończenie kwarantanny u osób bezobjawowych następuje „po 10 dniach od daty uzyskania pierwszego dodatniego wyniku testu diagnostycznego w kierunku SARS-CoV-2 – w przypadku pacjenta bez objawów klinicznych”. Całkowicie bezobjawowi podchorążowie przebywają na niej jednak już od niemal dwóch tygodni. Co więcej twierdzą, że nikt nie sprawdza ich stanu. - Nie mamy żadnego wywiadu epidemicznego. Lekarze i pielęgniarki nie przychodzą do nas. Odbieramy śniadanie, obiad i kolację spod drzwi - zaznaczył jeden z podchorążych.

„Cały czas około 1500 żołnierzy zawodowych i podchorążych AWL działa i jest w gotowości do podjęcia działań wspierających” - zapewniły w mailu MON i AWL.

30 października izolowanym podchorążym, którzy przebywają w Lądku-Zdroju zrobiono kolejne testy. Tych z negatywnymi wynikami wypuszczono do domów. Sporo testów miało wynik jednak „niejednoznaczny”. W tych przypadkach podchorążowie wciąż czekają na kolejne decyzje.

Na Akademii Wojsk Lądowych we Wrocławiu, która jest najstarszą polską uczelnią wojskową, studiuje blisko 1500 studentów wojskowych i 600 studentów cywilnych. We wrześniu odbywają się tam promocje na stopnie oficerskie, przysięgi wojskowe, a z końcem miesiąca także inauguracja roku akademickiego. Mimo epidemii koronawirusa, wydarzenia te odbyły się także w tym roku - informuje Onet.

Setki studentów bez maseczek?

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 786
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 785
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 784
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 783
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 782