Klauzulę no-show stosuje większość działających na rynku linii lotniczych. Pozwala ona przewoźnikom anulować bilet klienta np. w sytuacji, kiedy nie wykorzysta on części trasy w locie łączonym albo stawi się jedynie na lot powrotny, rezygnując z wcześniej wykupionego lotu w pierwszą stronę.
Czytaj także: Odszkodowanie za odwołany lot - kiedy przysługuje
I tak np. pasażer, który kupił przelot z Brukseli do Gdańska przez Warszawę, po czym do Warszawy dostał się w inny sposób lub przyleciał np. kilka dni wcześniej, na lotnisku dowiaduje się, że nie może już kontynuować swojej podróży do Gdańska. Podobnie pasażer, który kupił bilet tam-i-z powrotem z Monachium do Berlina, ale nie stawił się na wylot a tylko na powrót – może nie zostać wpuszczony na pokład. W takiej sytuacji linie lotnicze często wymagają, żeby podróżujący kupił nowy bilet lub zapłacił różnicę w cenie (taką politykę prowadzi m.in. polski LOT, przewoźnik kalkuluje, ile kosztowałby np. bilet kupiony w danym terminie w jedną stronę). Niektóre linie, w tym Brussels Airlines, dopuszczają zmiany, jeśli pasażer poinformuje o nich 24 godziny przed wylotem, w przeciwnym razie rezerwacja jest kasowana. Są też takie jak Air France, które za no-show mogą nałożyć na pasażera karę pieniężną w wysokości od 125 euro do 3 tys. euro.
Zapis krzywdzący dla pasażerów
Europejskie grupy konsumenckie nie mają wątpliwości, że klauzula no-show jest sprzeczna z interesem unijnych konsumentów, niezależnie od formy jaką przyjmuje. Jak podnoszą organizacje, pasażer często zmuszony jest do tego, żeby zapłacić podwójną a nawet potrójną cenę biletu, za który już przecież wcześniej zapłacił. Tymczasem linie lotnicze nie ponoszą żadnych kosztów zmian, co więcej są w stanie odsprzedać anulowany bilet za znacznie wyższą cenę. Ponadto – jak podkreślają obrońcy praw konsumentów - zgodnie z przepisami UE, przewoźnik ma prawo sprzedać więcej biletów niż posiada miejsc w samolocie (tzw. overbooking), więc nie ma obaw, że fotel poleci pusty.
– Ten zapis jest absolutnie krzywdzący dla klientów. Jeśli pasażer zapłacił za bilet, powinien móc go bez przeszkód wykorzystać. Są różne sytuacje, pasażer może spóźnić się na wylot samolotu albo może dostać się na miejsce w bardziej dogodny dla siebie sposób, ale nie jest to powód, żeby przewoźnik zabierał mu możliwość skorzystania z dalszego przelotu – mowi Monique Goyens, dyrektor europejskiej organizacji konsumenckiej BEUC.