Od miesięcy władze anektowanego przez Rosję Krymu walczą z suszą, która prawie całkiem zniszczyła lokalne rolnictwo. W wielu rejonach półwyspu ogłoszono stan sytuacji nadzwyczajnej, a terytorium dotknięte problemem ciągle się powiększa. Z opublikowanych przez ukraińskie Ministerstwo ds. Terytoriów Czasowo Okupowanych i Osób Przesiedlonych Wewnętrznie zdjęć satelitarnych wynika, że centralna, wschodnia i północna część półwyspu coraz bardziej zaczyna przypominać stepy pustynne.
O tragicznej sytuacji lokalnych rolników świadczą dane krymskiego resortu gospodarki wiejskiej, z których wynika, że powierzchnia nawadnianych gruntów obecnie wynosi zaledwie 14 tys. hektarów. Tymczasem przed rosyjską aneksją w 2014 roku podlewano tam około 130 tys. hektarów.
Rosyjski gubernator Krymu Siergiej Aksjonow pod koniec czerwca szacował, że krymscy rolnicy w tym roku mogą stracić nawet 1 mld rubli (równowartość 60 mln złotych), i zwrócił się do Moskwy z prośbą o pokrycie tych kosztów. Rosyjski rząd na razie milczy, a szef krymskich wodociągów Władimir Bażenow w wywiadzie dla lokalnej gazety zaproponował liczyć jedynie na „siłę wyższą": – Żydzi powinni pójść do synagogi, muzułmanie do meczetu, a prawosławni do cerkwi.
Wody zabrakło wraz z pojawieniem się na półwyspie rosyjskich żołnierzy wiosną 2014 roku. Tuż po aneksji półwyspu władze w Kijowie zamknęły Kanał Północnokrymski, poprzez który woda trafiała tam z Dniepra. W ten sposób Ukraina zabezpieczała 85 proc. zapotrzebowania Krymu na wodę. Od tamtej pory częste przerwy w dostawach wody stały się częścią życia codziennego na półwyspie. W sieciach społecznościowych roi się od wpisów, w których mieszkańcy różnych krymskich miast skarżą się, że nie mieli wody nawet przez kilka dni.
Od kilku dni w ukraińskich mediach toczy się dyskusja o ewentualnym wznowieniu dostaw wody na Krym. Temat rzuciła doradca szefa resortu polityki informacyjnej Julia Kazdobina, która stwierdziła, że otwarcie Kanału Północnokrymskiego uratuje lokalnych rolników i będzie przejawem „troski o swoich obywateli". Po fali negatywnych komentarzy usunęła post, ale temat w ukraińskich mediach pociągnął były premier krymskiego rządu Anatolij Mogilew. Zaproponował, by władze w Kijowie rozpoczęły negocjacje z Rosją i zaczęły sprzedawać wodę na Krym. – Kupujemy przecież od Rosji ropę i gaz. Przez nasze terytorium biegną rurociągi, którymi płynie rosyjska ropa i gaz. Więc warto sprzedawać wodę i mieć z tego pieniądze, zamiast, jak to jest obecnie, wylewać wodę do Morza Czarnego – stwierdził cytowany przez stację 112. Ukraina.