Rosja - Ukraina. Wiosna znów pachnie wojną

Rosyjska armia demonstracyjnie koncentruje się na granicy z sąsiadem, Ukraińcy się nie przejmują.

Aktualizacja: 07.04.2021 22:49 Publikacja: 07.04.2021 18:04

Ukraiński żołnierz w okopach w okolicy Awdijiwki pod Donieckiem (zdjęcie z 5 kwietnia)

Ukraiński żołnierz w okopach w okolicy Awdijiwki pod Donieckiem (zdjęcie z 5 kwietnia)

Foto: AFP

– Wojska wyszły na poligony dla przeprowadzenia (corocznych) manewrów – oświadczył rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu, anonsując manewry wszystkich rodzajów wojsk we wszystkich okręgach wojskowych, jak Rosja długa i szeroka.

Grupa dziennikarzy śledczych Conflict Intelligence Team uważa, że koncentracja oddziałów na granicy z Ukrainą jest największa od 2014–2015 roku, gdy rosyjska armia aktywnie uczestniczyła w walkach z armią ukraińską. Według CIT w pobliże granicy jadą wszelkie możliwe rodzaje wojsk: zmechanizowane, desantowe, artyleryjskie, a nawet pancerne. Dziennikarzom udało się ustalić, że większość z nich kierowana jest w okolice Woroneża (ok. 180 km od ukraińskiej granicy i 270 km od Charkowa, drugiego po Kijowie największego miasta Ukrainy) oraz na Krym. „Dyslokacja oddziałów ma raczej charakter ofensywny niż obronny" – ostrzegali dziennikarze.

Wcześniej o zwiększaniu liczebności rosyjskich żołnierzy wokół Ukrainy informował ukraiński sztab generalny. W pobliżu granicy już podobno stacjonuje około 30 tys. żołnierzy wspartych m.in. ponad 300 czołgami.

Waluta odpowiada

W Rosji pierwszy na wystąpienie ministra Szojgu zareagował moskiewski rynek walutowy: kilka minut później rubel zaczął tracić w stosunku do dolara i euro. – Upadek waluty przy stosunkowo stabilnej cenie ropy jest wyłącznie odzwierciedleniem geopolityki – podsumował moskiewski analityk bankowy Stanisław Muraszow.

Pierwsze informacje o przewożeniu rosyjskich oddziałów na granicę z Ukrainą pojawiły się jednak jeszcze pod koniec lutego. W ciągu marca zagraniczni inwestorzy wyprzedali rosyjskie obligacje państwowe za 1,6 mld dolarów, a „ich inwestycje spadły do minimum z lipca ubiegłego roku".

Wszystko z powodu koncentracji wojsk, szaleńczej kampanii propagandowej w rosyjskich mediach przeciw Ukrainie i plotek o możliwym wybuchu otwartego konfliktu.

– Widać wyraźnie, że przerzut wojsk na Krym i w kierunku granicy z Ukrainą ma na celu powstrzymywanie ukraińskiej strony. Jednakże dyslokacja zarówno sił rosyjskich, jak i ukraińskich nie pozwala mówić o tworzeniu ugrupowań do takich zmasowanych działań – uspokaja rosyjski analityk wojskowy Wiktor Murachowski. Dziennikarze z CIT natomiast uważają, że „nie ma przygotowań do bezpośredniego wtargnięcia Rosji na Ukrainę: (ruchy wojsk) służą zastraszeniu ukraińskich przywódców, a także jako sprawdzian, jak będzie reagować nowa amerykańska administracja".

Zarówno Waszyngton, jak NATO już jasno dały znać, że są po stronie „integralności ukraińskiego terytorium", a rosyjskie zagrożenie było okazją do pierwszej rozmowy telefonicznej prezydentów USA i Ukrainy.

Zabić polityków

Ale ukraińscy analitycy wojskowi sądzą, że nie zmniejszyło to groźby rosyjskiego ataku. – Głównym celem wojskowo-politycznym Kremla w stosunku do Ukrainy jest utrzymanie (czy może już odbudowa) pełnej kontroli nad terytorium naszego kraju. (...) A to oznacza, że konwencjonalna wojna rosyjsko-ukraińska przy pewnych warunkach jest nie tylko możliwa, ale i dostatecznie prawdopodobna – twierdzi ukraiński pułkownik Konstanty Maszowec.

Analizując rosyjskie dokumenty wojskowe i działania armii Kremla w ostatnich latach, doszedł jednak do wniosku, że obecna koncentracja nie jest jej zapowiedzią. – Pierwszym warunkiem jest zaskoczenie. Żadnej wstępnej i dużej koncentracji wojsk na naszych granicach nie będzie. Uderzenie będzie wykonane zasobami broni precyzyjnego rażenia, rozmieszczonymi poza zasięgiem środków, jakimi dysponuje nasza armia – uważa.

Jeszcze przed takim atakiem na teren Ukrainy „przenikną grupy dywersyjne rosyjskich służb specjalnych", a celem broni precyzyjnej będą przede wszystkim „przywódcy polityczni i wojskowi naszego kraju". W drugiej kolejności będą to cele wojskowe, a potem „dobijanie tego, co zostanie z naszej armii".

Nie będą natomiast atakowane najważniejsze obiekty przemysłowe (w tym elektrownie atomowe), gdyż „agresor będzie miał nadzieję wykorzystać je w swoich celach jak najszybciej po zakończeniu starcia".

– Końcowym etapem czysto wojskowej operacji będzie utworzenie „rządu tymczasowego" i jego legitymizacja, np. poprzez przeprowadzenie przez rosyjskie służby specjalne „uczciwych wyborów". (...) Wykluczona jest jednak bezpośrednia okupacja i kontrola terytorium Ukrainy przez rosyjskie formacje. Najprawdopodobniej będzie to wykonywane formacjami „rządu tymczasowego" stworzonymi z tych obywateli, którzy przejdą na stronę wroga – kończy.

Prawdopodobnie licząc się z takimi możliwościami rozwoju sytuacji, ukraińskie władze ogłosiły w południowej części kraju pobór do oddziałów obrony terytorialnej (a nie armii), sądząc, że przeciw agresji podobnego typu będą one znacznie bardziej efektywne.

Wojna przez pomyłkę?

Niezależni rosyjscy analitycy również uważają, że obecnie nie grozi wybuch otwartego konfliktu, a wszystko, co się dzieje, jest wielkim kremlowskim spektaklem. – Dużej operacji wojskowej przeciw Ukrainie można by oczekiwać raczej latem obecnego roku, gdy braki wody na Krymie staną się naprawdę katastrofalne – mówi Paweł Felgengauer.

Jednak trwająca koncentracja może doprowadzić do wybuchu walk niechcianych przez Kreml.

– Wątpliwe, by któraś ze stron obecnie na poważnie zamierzała wojować, jednak wojna może zacząć się od niezaplanowanej eskalacji lokalnych starć – sądzi Andriej Kortunow z rosyjskiej Rady Spraw Międzynarodowych.

Zgadza się z nim ukraiński wicepremier ds. reintegracji czasowo okupowanych terenów Ołeksij Reznikow. – Szansę wybuchu wojny oceniam jako minimalną. Uważam, że to wszystko jest elementem wojny hybrydowej, a dokładniej – informacyjnej. Stwarzanie napięcia w celu zwrócenia na siebie uwagi, jak to robi dzisiaj Rosja, próbując zmusić innych do rozmów (ze sobą) – powiedział.

– Wojska wyszły na poligony dla przeprowadzenia (corocznych) manewrów – oświadczył rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu, anonsując manewry wszystkich rodzajów wojsk we wszystkich okręgach wojskowych, jak Rosja długa i szeroka.

Grupa dziennikarzy śledczych Conflict Intelligence Team uważa, że koncentracja oddziałów na granicy z Ukrainą jest największa od 2014–2015 roku, gdy rosyjska armia aktywnie uczestniczyła w walkach z armią ukraińską. Według CIT w pobliże granicy jadą wszelkie możliwe rodzaje wojsk: zmechanizowane, desantowe, artyleryjskie, a nawet pancerne. Dziennikarzom udało się ustalić, że większość z nich kierowana jest w okolice Woroneża (ok. 180 km od ukraińskiej granicy i 270 km od Charkowa, drugiego po Kijowie największego miasta Ukrainy) oraz na Krym. „Dyslokacja oddziałów ma raczej charakter ofensywny niż obronny" – ostrzegali dziennikarze.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej