W ostatnich dniach Ukraina alarmuje, że rośnie liczba rosyjskich żołnierzy w pobliżu granicy Ukrainy z tym krajem. Dochodzi do tego w czasie, gdy zarówno Ukraińcy, jak i prorosyjscy separatyści w Donbasie i Ługańsku, zarzucają sobie nawzajem eskalację konfliktu i łamanie postanowień zawieszenia broni wynegocjowanego w lipcu 2020 roku.

Rosja w środę zapowiedziała, że żołnierze zostaną przy granicy tak długo, jak będzie to konieczne. Kreml deklaruje, że działania wojskowe w pobliżu granicy z Ukrainą mają charakter obronny i nie stanowią zagrożenia.

- Jako naczelny dowódca chcę być z naszymi żołnierzami w trudnych chwilach w Donbasie. Udając się do miejsc eskalacji - zapowiedział w czwartek prezydent Zełenski.

Michajło Podoljak, doradca szefa sztabu Zełenskiego, powiedział agencji Reutersa, że prezydent chciał "bezpośrednio ocenić sytuację na miejscu".

Prezydent Ukrainy chce przyspieszyć przyłączenie kraju do NATO. Zwrócił się do sojuszu we wtorek o wytyczenie ścieżki dla Ukrainy. Jego komentarz spotkały się z natychmiastową reakcją Moskwy, która stwierdziła, że podejście Kijowa do NATO może doprowadzić do dalszego zaognienia sytuacji.