W środę ukraiński przywódca tłumaczył się na konferencji prasowej ze swoich ferii, które na początku stycznia spędził w najdroższej willi na Malediwach. Jak twierdzi, wszystko opłacił z własnej kieszeni i te wydatki zostaną uwzględnione w deklaracji podatkowej, która niebawem ma zostać opublikowana.
O luksusowym wypoczynku prezydenta Petra Poroszenki, który kosztował co najmniej 500 tys. dolarów, zapewne nikt by się na Ukrainie nie dowiedział, gdyby nie dziennikarze Radia Swoboda, którzy przeprowadzili śledztwo w tej sprawie. Dopiero po ujawnieniu tych informacji przez media administracja prezydenta potwierdziła, że taki wyjazd faktycznie miał miejsce.
Noc za 46 tys. dolarów
Z przeprowadzonego przez ukraińskich dziennikarzy śledztwa wynika, że Poroszenko w gronie bliskich i znajomych wyleciał do Male 1 stycznia samolotem Falcon 7X, wynajętym od jednej z tureckich firm. Przelot ten miał kosztować 154 tys. euro, ale to nie wszystkie wydatki poniesione przez prezydenta Ukrainy.
Za tygodniowy pobyt w willi w ośrodku Cheval Blanc (najdroższy na Malediwach) trzeba było zapłacić 276 tys. dolarów. Wyżywienie i różnego rodzaju dodatkowe usługi prezydenta i jego otoczenia kosztowały kolejne kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Dziennikarze podliczyli, że ogółem za wakacje na Oceanie Indyjskim Poroszenko musiał wyłożyć co najmniej pół miliona dolarów.
Nikt na Ukrainie nie ma wątpliwości, że prezydenta stać na pokrycie tych kosztów z własnej kieszeni, ponieważ stanął na czele kraju, mając miliardowy kapitał i będąc właścicielem korporacji Roshen, ukraińskiego monopolisty w branży cukierniczej. Ale przeciętny Ukrainiec o takim wypoczynku nie mógłby nawet marzyć, gdyż kraj od kilku lat przeżywa poważny kryzys, a średnia krajowa pensja wynosi niespełna 9 tys. hrywien (równowartość 1 tys. złotych).