Teza, że brexit jest katastrofą dla wszystkich, wydaje się wzmocniona treścią wynegocjowanego w ostatnim tygodniu porozumienia o przyszłych relacjach. Brytyjczycy zdecydowali, że będzie ono minimalistyczne, ze wszystkimi tego fatalnymi skutkami: kontrolami towarów na granicach, pozrywanymi łańcuchami produkcyjnymi, marginalizacją londyńskiego City, brakiem wymiany studenckiej i problemami w codziennym życiu turystów, np. wzrostem cen biletów lotniczych czy drogim roamingiem.

Jednak wyjście Brytyjczyków z UE to też szansa dla Unii. Pierwsze tego oznaki zobaczyliśmy już w 2020 r., który był tzw. okresem przejściowym. Wielka Brytania była jeszcze we wspólnym rynku, ale nie miała żadnego wpływu na podejmowane w Brukseli decyzje. To był niezwykły rok, bo w marcu wybuchła pandemia, która wystawiła Wspólnotę na próbę. Po miesiącach tarć wydaje się, że wychodzimy z tego obronną ręką. Ale nie byłoby to możliwe, gdyby Wielka Brytania miała jeszcze cokolwiek do powiedzenia. Z pewnością można stwierdzić, że Londyn nigdy nie zgodziłby się na fundusz służący odbudowie gospodarki po pandemii. Po pierwsze, bo zawsze sprzeciwiał się dodatkowym wydatkom na Unię. Po drugie, Fundusz Odbudowy to nie jest zwykły budżet, ale mechanizm uwspólnotowienia długu, co może pchnąć UE na tory ściślejszej integracji, czemu Londyn się sprzeciwiał. Głównymi beneficjentami funduszu są Włochy, Hiszpania i Polska. Dwa pierwsze kraje i tak by skorzystały, bo wobec weta Londynu doszłoby pewnie do stworzenia funduszu w ramach strefy euro. Polska zostałaby na lodzie.

Widać też zaczątki inicjatyw, które byłyby niemożliwe w gronie 28 państw. Po dekadach wypychania przemysłu i pełnego otwarcia się na globalny rynek UE zmienia kurs. Chce mieć własną politykę przemysłową z elementem wsparcia dla europejskich czempionów. Polska to popiera. Świątynia wyznawców ortodoksyjnej odmiany wolnego rynku zaczyna pustoszeć i w gronie 27 już większość państw, nawet tak otwartych na handel międzynarodowy jak Holandia, zgadza się, że trzeba się chronić przed chińskimi inwestycjami i dumpingiem towarowym. Coraz więcej mówi się też o budowaniu autonomii strategicznej. Jednym z jej elementów ma być bardziej zintegrowana polityka obronna, ale mowa też o budowaniu silniejszej pozycji Unii na arenie międzynarodowej. To wszystko nie byłoby możliwe bez brexitu.