Stefan Szczepłek: Stwierdzenie nieuchwytnego

Ten mecz, który Polacy mieli wygrać – przegrali. Ten, w którym nie dawano im szans – zremisowali.

Publikacja: 20.06.2021 21:00

Stefan Szczepłek: Stwierdzenie nieuchwytnego

Foto: Fotorzepa, Andrzej Bogacz

Przypominają się słowa Zbigniewa Bońka, który w wywiadzie dla „Rz", spytany, czego spodziewa się po reprezentacji na Euro, odpowiedział: „Stać ją na wszystko. Czasami sam nie wiem na co".

Słowa prezesa mówią coś o fenomenie piłki. To nie była asekuracja, tylko stwierdzenie nieuchwytnego, czego nie da się przewidzieć nawet w czasach, gdy wszystko można zmierzyć.

Boniek już raz coś takiego przeżywał. W roku 1982 Polacy rozpoczęli mundial w Hiszpanii od dwóch bezbramkowych remisów: z Włochami i Kamerunem. To nie były złe wyniki, ale w kraju przyjęto je źle. W Polsce obowiązywał stan wojenny i część dziennikarzy potraktowała remisy jako zdradę narodową lub co najmniej demonstrację polityczną.

W dniu „meczu o wszystko", z Peru, szef ekipy Włodzimierz Reczek zarządził po śniadaniu zbiórkę zawodników w strojach galowych. Przemówienie szefa odwołujące się do ambicji, honoru i patriotyzmu poprzedziło wspólne odśpiewanie hymnu.

Niektórym graczom szumiało jeszcze w głowach po wieczorze, na którym spotkali się, by przy piwie powiedzieć sobie, co było nie tak i co trzeba zrobić, żeby wygrać. Niepotrzebna im była do tego patetyczna przemowa ani Mazurek Dąbrowskiego. Sami wiedzieli, co mają robić. Polska pokonała Peru 5:1, a potem doszła do półfinału.

Po strzelonej bramce Boniek wygrażał pięścią w kierunku trybuny prasowej, gdzie miejsca zajmowali polscy dziennikarze, niezostawiający na piłkarzach suchej nitki. Teraz musieli wszystko odszczekać, a po powrocie do kraju piłkarzy przyjęli partyjni dostojnicy, żeby wręczyć im odznaczenia. Jedyne, co się zmieniło od tamtej pory, to fakt, że nie mamy jeszcze stanu wojennego. Emocje są wciąż takie same.

Ja też nie dawałem Polakom szans. Skoro w każdym elemencie futbolowej sztuki Hiszpania jest lepsza od Polski, to optymizm nie był na miejscu. Zwłaszcza po mizerii ze Słowacją.

Myliłem się. Oceniałem Hiszpanię, nie biorąc pod uwagę, że to już nie jest reprezentacja z Iniestą, Xavim, Puyolem, Sergio Ramosem, Xabim Alonso, Davidem Villą... I nie ma na ławce Vicente del Bosque, tylko Luisa Enrique. Jego sława trenerska jeszcze nie dogoniła piłkarskiej. Ja dałem się nabrać, polscy piłkarze na szczęście nie. Znali przeciwników i nie patrzyli na nich z nabożeństwem. Nie wiem, czy wieczór poprzedzający mecz Polacy spędzili na rozmowach przy winie, żeby ustalić, jak grać. Ale załatwili to w swoim gronie. Może zdenerwowały ich upublicznione fragmenty odprawy przed spotkaniem ze Słowacją, na której Paulo Sousa mówił o sprawach oczywistych, ale żadna z jego uwag nie została wzięta pod uwagę na boisku. Może zmobilizowała uwaga Bońka, że selekcjoner pozostanie na stanowisku niezależnie od wyniku na Euro.

Jakkolwiek by było, zagrali wreszcie w stylu, jaki chcielibyśmy oglądać zawsze, ale jaka to jest reprezentacja – śpiąca jak w meczu ze Słowacją czy walcząca do upadłego z Hiszpanią dowie- my się dopiero w środę.

Przypominają się słowa Zbigniewa Bońka, który w wywiadzie dla „Rz", spytany, czego spodziewa się po reprezentacji na Euro, odpowiedział: „Stać ją na wszystko. Czasami sam nie wiem na co".

Słowa prezesa mówią coś o fenomenie piłki. To nie była asekuracja, tylko stwierdzenie nieuchwytnego, czego nie da się przewidzieć nawet w czasach, gdy wszystko można zmierzyć.

Pozostało 88% artykułu
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Dlaczego Hołownia krytykuje Tuska za ministrów na listach do PE?
Komentarze
Estera Flieger: Uśmiechnięty CPK imienia Olgi Tokarczuk
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Wielka polityka zagraniczna, krajowi zdrajcy i złodzieje. Po exposé Radosława Sikorskiego
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Po exposé Radosława Sikorskiego. Polska ma wreszcie pomysł na UE
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Zdeterminowani obrońcy Ukrainy