Jak dotąd – poza przyjętą przez Sejm propozycją obniżenia wieku emerytalnego – prezydent nie ma na swoim koncie wielu sukcesów. Ogranicza się albo do bezwarunkowego podpisywania ustaw przesłanych mu z parlamentu, albo – jak przy okazji reformy sądownictwa czy zamieszania wokół nowelizacji ustawy o IPN – przygaszania pożarów wznieconych przez PiS.

I taka postawa podoba się Polakom. Z sondażu IBRiS, który opublikowaliśmy w „Rz" we wtorek, wynika, że pracę prezydenta dobrze ocenia 57 proc. respondentów i jest to jego najwyższa nota od początku prezydentury. Rola notariusza lub strażaka prezydentowi się jednak nie podoba. Ku zaskoczeniu – także obozu, z którego się wywodzi – ogłosił w maju ubiegłego roku, że chciałby, aby Polacy wypowiedzieli się na temat jego roli w referendum konstytucyjnym. Początek był mocny. Propozycja wywołała sporą dyskusję, ale szybko przygasiły ją sprawy bieżące. Choć Andrzej Duda ma pełnomocnika ds. referendum, który ma o inicjatywie informować społeczeństwo, to poza debatą „Konstytucja dla obywateli, nie dla elit" (która odbyła się w Gdańsku w sierpniu ubiegłego roku przy okazji zjazdu Solidarności) inne tego typu dyskusje nie przebijają się do mediów. Nie ma się co dziwić, że o projekcie prezydenta i o tym, o co w nim chodzi, wie tylko jedna czwarta społeczeństwa.

Entuzjazmu do propozycji Andrzeja Dudy nie ma w jego macierzystej formacji. W ostatnich miesiącach PiS zaprzątała rekonstrukcja rządu, teraz awantura z Izraelem, a za pasem są wybory samorządowe. Marszałek Senatu Stanisław Karczewski, od którego de facto zależy, czy referendum będzie czy też nie, nie pali się z podjęciem tematu. Bardziej zaprząta go to, czy dostanie błogosławieństwo partii, by ubiegać się o prezydenturę w stolicy. Również Jarosław Kaczyński nie kryje swojego sceptycyzmu. W wywiadzie dla „Gazety Polskiej" stwierdził niedawno, że „chyba nikomu nie zależy na tym, by zarządzić referendum, a później skończyć jak Bronisław Komorowski z kilkoma procentami frekwencji". Referendum z września 2015 r. w sprawie JOW faktycznie zakończyło się gigantyczną klapą – wzięło w nim udział 7,8 proc. Polaków. I choć w naszym sondażu udział w referendum deklaruje 34 proc. badanych, to, jak pokazuje praktyka, do urn idzie ich znacznie mniej. Tak było m.in. przy okazji inicjatywy Komorowskiego. Jeszcze w maju 2015 r. udział w nim deklarowało 51 proc. badanych (sondaż IBRiS dla „Rz", 22–23 maja), a wyszło, jak wyszło...

Teoretycznie temat referendum wciąż jest w grze. Prezydencki minister Paweł Mucha zapowiada ofensywę, ale sam Andrzej Duda jakby przycichł. Nie mówi już tak głośno jak kilka miesięcy temu o swojej propozycji. Wydaje się, że wziął sobie do serca słowa prezesa i za moment sprawę odpuści. Po co psuć sobie drugą połowę kadencji i zawczasu przegrać wyścig o reelekcję.