Lekcja roku 2015 pokazała, że przy blasku choinki i sztucznych ogni można skutecznie i nie narażając się na szersze protesty, przejąć Trybunał Konstytucyjny. Rok później PiS zmagał się na sali posiedzeń i przed budynkami Sejmu z tzw. puczem. Obie konfrontacje – mimo dużego zamieszania – bezdyskusyjnie wygrał. Bunt parlamentarzystów opozycji i protesty uliczne nie przetrwały próby czasu, zaś pełen bilans obu przesileń to chwilowy celebrytyzm posła Szczerby i początek końca kariery lidera Nowoczesnej Ryszarda Petru.

Czy ten polityczny scenariusz jest do powtórzenia w tym roku? Pozornie wszystko wygląda tak samo. Za kilka dni uwaga rodaków skupi się na szopce i kreacjach sylwestrowych. Opozycja, jeśli nawet zdoła przeciągnąć jakąś formę protestu na początek stycznia, to z pewnością znudzi się protestami przeciw „kagańcówce” jeszcze przed feriami. Przy okazji cień skandalu w Sejmie przysłoni niewygodną dla PiS sprawę Mariana Banasia. Oba tematy przepadną więc, a przynajmniej stracą świeżość na długo przed wiosennymi wyborami. Tak myśli Nowogrodzka. Dlaczego może, podkreślam może, być w błędzie?

Przeczytaj także: Parlamentarny walec znowu ruszył

Otóż mamy całkiem inny kalendarz niż przed czterema i trzema laty. Przede wszystkim, nowe prawo nie wejdzie w życie z automatu. Przez miesiąc będzie przetrzymane w opozycyjnym Senacie. Zanim więc podpisze je prezydent, minie przynajmniej pięć tygodni. A zatem teoretycznie szansa na protesty przesuwa się na początek lutego. Do tego prawdopodobny podpis prezydenta (zapewne Andrzej Duda nie postawi się macierzystej partii) wydarzy się już przy rozhulanej kampanii. Nie będzie to dla kandydata PiS najbardziej wymarzony scenariusz, jeśli przed Pałacem Prezydenckim i w telewizjach całego świata pojawią się transparenty przedstawiające prezydenta jako człowieka łamiącego konstytucję.

Czyż nie będzie to zarazem wymarzony prezent dla kandydatów opozycji? Jeśli będą potrafili ten rzadki dar wykorzystać, znacznie zmniejszą szanse Andrzeja Dudy na drugą kadencję. Jak może sobie z tym poradzić prezydent w interesie swojej reelekcji i macierzystej partii? Zapewne odeśle ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. Ten przetrzyma kontrowersyjną ustawę do maja, a po wygranych przez Dudę wyborach potwierdzi jej legalność. Czyżby tak miał wyglądać tajny plan prezesa? Jeśli go ujawniam, to przepraszam autora. Czynię to wyłącznie w interesie publicznym. A może i opozycja wyciągnie z niego wnioski?