Zamaskowani antyterroryści CBŚ pod bronią pilnują wejścia do prokuratury podczas czwartkowego doprowadzenia Marka Falenty przed oblicze prokuratora, który chce mu postawić zarzuty w tzw. małej aferze taśmowej. Scena niczym z procesu członka mafii, tłum dziennikarzy koczuje pod prokuraturą. Widz dostaje jasny przekaz: niebezpieczny przestępca w rękach sprawiedliwości. TVN24 nieoficjalnie donosi o tysiącach godzin nagrań Falenty, co potem dementuje jego obrońca.
Po dwóch godzinach z ust mec. Marka Małeckiego dowiadujemy się, że czynności zostały zakończone a jego klient usłyszał... jeden zarzut, dotyczący udostępnienia jednego nielegalnego nagrania Jana Kulczyka z Pawłem Grasiem. To zarzut dziewiąty (wcześniejszych osiem postawiono mu w styczniu 2018 r.). Czynności trwały krótko, bo Falenta odmówił składania wyjaśnień do zarzutu.
O tym, że ma je usłyszeć wiemy od dawna (pisała o tym „Rzeczpospolita”, mówił o tym prokurator krajowy Bogdan Święczkowski w Sejmie). Nie w tym jest więc dziennikarski news, ale w informacjach z listów Falenty, które prokuratura ma obowiązek zweryfikować. Prok. Święczkowski zapewnił bowiem posłów, „iż prokuratorzy przesłuchają na te okoliczności podejrzanego w śledztwie prokuratury okręgowej na Pradze, który będzie mógł złożyć w tym zakresie wyjaśnienia. Po złożeniu tych wyjaśnień będziemy oceniać ich wiarygodność”.
W czwartkowej „Rzeczpospolitej” i w środę wieczorem na rp.pl napisaliśmy, że mimo upływu trzech tygodni i deklaracji Święczkowskiego Marek Falenta wciąż nie został wezwany do prokuratury by złożył wyjaśnienia w sprawie tego co ujawnił w listach.
Wojciech Czuchnowski i Ewa Ivanova z „Gazety Wyborczej” w czwartkowym tekście na wyborcza.pl napisali, że "Falenta został dziś doprowadzony na przesłuchanie wbrew informacjom 'Rzeczpospolitej'". Czuchnowski i Ivanova przytoczyli fragment naszego tekstu o tym, że "biznesmen do dziś nie został wezwany do prokuratury", a powodem zwlekania z przesłuchaniem miałoby być skierowanie go na badania psychologiczno-psychiatryczne w specjalnym ośrodku diagnostycznym. Badanie może - według "Rzeczpospolitej" - potrwać nawet trzy tygodnie. To, że Falenta jest diagnozowany, potwierdził wczoraj po wyjściu z prokuratury mec. Małecki.