Szczyt Bałkanów Zachodnich w Poznaniu: Chcemy was w Unii, ale nie wiadomo kiedy

Państwa Bałkanów Zachodnich usłyszały dziś na szczycie w Poznaniu sporo ciepłych słów od kanclerz Angeli Merkel i premiera Mateusza Morawieckiego. Jednak koniecznej jednomyślnej zgody w Unii dla wskazania im perspektywy członkostwa nie ma.

Aktualizacja: 06.07.2019 07:24 Publikacja: 05.07.2019 20:23

Od lewej: premier Macedonii Północnej Zoran Zaew, kanclerz Niemiec Angela Merkel, premier Bułgarii B

Od lewej: premier Macedonii Północnej Zoran Zaew, kanclerz Niemiec Angela Merkel, premier Bułgarii Bojko Borisow i szef polskiego rządu Mateusz Morawiecki na szczycie w Poznaniu

Foto: AFP

W mapie Europy jest wyraźna dziura – to sześć krajów Bałkanów Zachodnich, pięć należących niegdyś do Jugosławii plus Albania. Tylko dwa z nich miały szansę rozpocząć negocjacje członkowskie – Czarnogóra i Serbia. Ledwie parę tygodni temu na tę drogę miały wkroczyć Macedonia Północna i Albania. Ale UE decyzję przełożyła na jesień. Mimo że ten pierwszy kraj wykonał wielki wysiłek, by zakończyć problem o nazwę z sąsiednią i od dawna cieszącą się przynależnością do instytucji zachodnich Grecją.

Merkel zapewniała dziś „bałkańskich przyjaciół”, że zapełnienie tej dziury jest w strategicznym interesie Unii, i podkreśliła, że Polska jest ich wspaniałym doradcą jako państwo, które całkiem niedawno przechodziło proces akcesyjny.

Unia całkiem niedawno uświadomiła sobie, że o wpływy na Bałkanach walczą zapalczywie Rosja, Turcja i Arabia Saudyjska, a nawet Chiny. Ta pierwsza posuwa się do prób zamachu stanu i wywoływania antyrządowych protestów. Ale nie przełożyło się to na poważne działania – a poważne byłoby wyznaczenie im, kiedy mogą się stać członkami Unii Europejskiej. Bardziej zdecydowane jest NATO, które przyjęło przed dekadą Albanię, dwa lata temu Czarnogórę, a lada moment ma przyjąć Macedonię Północną.

Kilka państw starej Unii hamuje jednak zachodnie aspiracje państw Bałkanów Zachodnich, przede wszystkim Francja, która stawia dziwny warunek: najpierw reformy w UE, a potem rozważania o jej poszerzeniu. Dziwny, bo chętnych do reformowania według pomysłów Paryża prawie nie widać. Niechęć Francji do tego regionu jest tym dziwniejsza, że państwa te są frankofilskie. Albania i Macedonia Północna należą do Międzynarodowej Organizacji Frankofonii, Kosowo i Serbia są jej członkami stowarzyszonymi, a Bośnia i Hercegowina oraz Czarnogóra są w niej obserwatorami.

Biorąc pod uwagę, że są to państwa niebogate i z wysokim bezrobociem, odkładnia decyzji w nieskończoność nie spowoduje, że będą bardziej stabilne i mniej skłonne do ulegania wpływom wspomnianych wyżej graczy spoza Unii.

Pod względem gospodarczym te sześć państw to dla Unii mały problem. Mają w sumie niecałe 18 milionów mieszkańców i PKB trochę ponad 100 miliardów euro, czyli mniej więcej tyle co województwo mazowieckie. Unii wyraźnie brakuje odwagi w odniesieniu do krajów, które wielu mieszkańcom pewnie kojarzą się z wojnami jugosłowiańskimi. Ale właśnie pamięć o konfliktach etniczno-religijnych, które do nich doprowadziły, powinna skłaniać do wsparcia stabilizacji i rozwoju poprzez członkostwo, bo to skutecznie zniechęca do wojen.

W mapie Europy jest wyraźna dziura – to sześć krajów Bałkanów Zachodnich, pięć należących niegdyś do Jugosławii plus Albania. Tylko dwa z nich miały szansę rozpocząć negocjacje członkowskie – Czarnogóra i Serbia. Ledwie parę tygodni temu na tę drogę miały wkroczyć Macedonia Północna i Albania. Ale UE decyzję przełożyła na jesień. Mimo że ten pierwszy kraj wykonał wielki wysiłek, by zakończyć problem o nazwę z sąsiednią i od dawna cieszącą się przynależnością do instytucji zachodnich Grecją.

Komentarze
Michał Kolanko: „Zderzaki” paradygmatem polityki szefa PO, czyli europejska roszada Donalda Tuska
Komentarze
Izabela Kacprzak: Premier, Kaszub, zrozumiał Ślązaków
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Dlaczego Hołownia krytykuje Tuska za ministrów na listach do PE?
Komentarze
Estera Flieger: Uśmiechnięty CPK imienia Olgi Tokarczuk
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Wielka polityka zagraniczna, krajowi zdrajcy i złodzieje. Po exposé Radosława Sikorskiego