Prawo i Sprawiedliwość brnie w ACTA 2

Z wyjątkowym zainteresowaniem czekałem na to czym prezes Jarosław Kaczyński zechce uzupełnić swoją „piątkę” na konwencji w Gdańsku.

Aktualizacja: 01.04.2019 05:06 Publikacja: 01.04.2019 04:58

Jarosław Kaczyński

Jarosław Kaczyński

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Mądre głowy mówiły, że mogą to być pielęgniarki, albo stoczniowcy. Nauczyciele raczej nie, bo ich ma rozegrać mistrz nad mistrze koronkowych negocjacji, czyli wicepremier ds. społecznych Beata Szydło.

Ja jednak, przyglądając się wyjątkowo tępej i nachalnej propagandzie, jaką uprawiała w ostatnich dniach przeciw dyrektywie o prawach autorskich rządowa telewizja, obstawiałem wolność w internecie. I – jak się okazało w sobotę w Gdańsku – nie pomyliłem się. Dużą część swojego wystąpienia w czasie konwencji partyjnej na wybrzeżu lider Prawa i Sprawiedliwości poświęcił właśnie tej kwestii.

Schemat świetnie już znamy. Zła Europa i jeszcze gorsi europosłowie PO zagłosowali przeciwko wolności w sieci i poparli narzucającą jej cenzurę dyrektywę. Siwowłosy nestor partyjny wyglądał przy tym, jakby się na wirtualnym świecie świetnie się znał, a po sieci poruszał się jak nastolatek, dla którego nie mają tajemnic mateczniki patostreamingu, zakazane portale i czarna strona internetu.

Skądinąd wiadomo, że jest inaczej. Jarosław Kaczyński czyta strony internetowe wydrukowane na papierze, średnio operuje edytorem Word i nie jest najbardziej na świecie znanym hakerem. Do tego nie czytał zapewne dyrektywy, bo gdyby czytał, wiedziałby, że trudno mówić, iż wprowadza cenzurę. A jeśli jest w niej cokolwiek groźnego, to zdanie się na wciąż niedopracowane instrumenty filtrujące Googla, czy Facebooka, które na razie (przez najbliższe miesiące?) nie umieją rozróżnić powagi od poczucia humoru.

Prezes wykazał się więc po prostu brakiem wiary w sztuczną inteligencję, której nieskrępowany rozwój jest dla domniemanych adresatów jego deklaracji, czyli youtuberów, dogmatem. I w ogóle dał się zrobić w konia swoim spin doktorom, którzy pewnie sami nie rozumieją, że dyrektywa w żaden sposób nie ogranicza odpowiedzialnie rozumianej wolności, tylko ją wspiera.

Jednak są tej sytuacji również plusy dodatnie. Paradoksalnie łatwiej będzie zrealizować zapowiedź z konwencji, że PiS zrobi wszystko, by przy implementacji dyrektywy w Polsce sfera wolności internetu nie została naruszona. Daję prostą receptę: wprowadzić dyrektywę bez zmian i obietnica będzie spełniona.

Wszystko zatem winno być już łatwe i proste, choć – przyznam –  kilka spraw mnie martwi. Obawiam się, że prezes rozumie wolność w sieci nieco inaczej, niż adresaci jego zapewnień. Nie wiem, czy łatwo przyjdzie mu się zgodzić, że wolność w sieci, to również wolność dla hejtu, pornografii, handlu dopalaczami i tabletkami „dzień po”, nie mówiąc już o innych zjawiskach, milion razy wstrętniejszych od poczciwego porno. I kiedy jego rząd zacznie tak rozumianą wolność w sieci ograniczać, cały czar szczytnych deklaracji pryśnie. Kto wtedy będzie winny? Zapewne spin doktorzy, bo przecież nie prezes.

I jeszcze dwa ważne pytania. Pierwsze, czy Kaczyński kupił sobie tym poparcie wyborcze młodzieży? Nie wiem. Sprawdzimy. Kwestię na razie zostawiam otwartą. I drugie, czy przekonał resztę Polaków, że najbardziej dotąd restrykcyjna partia robi zmianę na wirażu i staje się odtąd najżarliwszym orędownikiem najszerzej rozumianej wolności. Czy coś i kogoś zyska? Bo wiadomo, co i kogo  traci. Serca i poparcie środowisk twórczych ma stracone. Przypomnę, to ci co robią kulturę narodową. Ważni? Nieważni? Do kupienia przez Glińskiego? Nie bardzo.

Mądre głowy mówiły, że mogą to być pielęgniarki, albo stoczniowcy. Nauczyciele raczej nie, bo ich ma rozegrać mistrz nad mistrze koronkowych negocjacji, czyli wicepremier ds. społecznych Beata Szydło.

Ja jednak, przyglądając się wyjątkowo tępej i nachalnej propagandzie, jaką uprawiała w ostatnich dniach przeciw dyrektywie o prawach autorskich rządowa telewizja, obstawiałem wolność w internecie. I – jak się okazało w sobotę w Gdańsku – nie pomyliłem się. Dużą część swojego wystąpienia w czasie konwencji partyjnej na wybrzeżu lider Prawa i Sprawiedliwości poświęcił właśnie tej kwestii.

Pozostało 81% artykułu
Komentarze
Sprawa ks. Michała O. Zła nie wolno usprawiedliwiać dobrem
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Dlaczego Rafał Trzaskowski nie zjadł świerszcza, czyli kto zyskał na warszawskiej debacie
Komentarze
Polski generał zginął pod Bachmutem? Jak teorie spiskowe mogą służyć Rosji
Komentarze
Bogusław Chrabota: Polacy nie chcą NATO w Ukrainie. Od lat jesteśmy trenowani, by się tego bać
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Ziobro, Woś, Pegasus i miliony z Funduszu Sprawiedliwości. O co toczy się gra?