Krzysztof A. Kowalczyk: Po co wolne sądy przedsiębiorcom

Gospodarka może szybko rosnąć nawet w satrapiach. Ale rynek najlepiej rozwija się w stabilnych demokracjach, gdzie prawo znaczy prawo, a sądy są niezawisłe i sprawiedliwe.

Aktualizacja: 06.02.2020 09:32 Publikacja: 05.02.2020 21:00

Krzysztof A. Kowalczyk: Po co wolne sądy przedsiębiorcom

Foto: Adobe Stock

Po podpisaniu przez prezydenta tzw. ustawy kagańcowej nic tragicznego w gospodarce się nie stało. Fast foody nadal oferują burgery, a kurierzy dostarczają paczki klientom. Nawet złoty nie zanurkował, wręcz się wzmocnił, bo światowym inwestorom finansowym wrócił apetyt na ryzyko.

Wpływ ustawy kagańcowej na gospodarkę tu i teraz może i jest ograniczony, ale w długim terminie będzie destrukcyjny. Niezależność sądów ma znaczenie dla postrzegania Polski jako dobrego miejsca do prowadzenia działalności gospodarczej. Firmy chcą jasnych reguł gry i pewności, że wynik ewentualnego sporu z administracją nie będzie zależał od widzimisię urzędnika czy polityka.

To ważne w państwie, w którym, jak w Polsce, gros kluczowych branż – od energetyki po paliwa, a ostatnio też banki – znajduje się w rękach państwa albo jest przez nie zdominowane. Władza wykonawcza występuje już bowiem w pięciu osobach: właściciela firmy, kreatora polityki sektorowej, regulatora rynków, prawodawcy (ustawy uchwalane na rozkaz w nocy ze środy na czwartek), a ostatnio chce przywdziać togę sędziowską.

Brak gwarancji uczciwego sądu uderzać będzie przede wszystkim w mniejsze firmy. Ale i większe będą uwzględniać w planach rosnące ryzyko prawne, które wkalkulują w ceny produktów i usług. Zamieszanie prawne i polityczne sprawia, że zamiast na rozwoju biznesu, firmy koncentrują się na zabezpieczaniu tego, co już osiągnęły. Właśnie dlatego ponad 5-proc. wzrost PKB nie dodał wigoru ich inwestycjom.

Przy coraz gorszym postrzeganiu praworządności w Polsce władza, jeśli chce przyciągać inwestorów zagranicznych, będzie musiała mocno dosładzać oferowane warunki. Im wyższe ryzyko prawne, tym większej premii będą oni oczekiwali za inwestowanie w Polsce.

Gdy reguły gry robią się mniej czytelne, na rynku pojawia się mniej firm. A słabsza konkurencja prowadzi w długim terminie do osłabienia wzrostu gospodarki kraju.

Owszem, Tajwan i Korea szybko rosły w okresie dyktatury. Także komunistyczne Chiny biły dotąd rekordy wzrostu. Ale we wszystkich tych przypadkach motorem gospodarki był sektor prywatny, u nas coraz bardziej przytłaczany przez rozrastający się w wyniku przejęć państwowy. Zresztą dwa z tych trzech krajów to dzisiaj demokracje, co do stabilności których nikt nie zgłasza wątpliwości. Demokracji nie ma bez trójpodziału władzy, a jego – bez niezawisłych sądów. Jeśli ich zabraknie, fast foody pewnie nadal będą oferowały burgery, a kurierzy – dostarczali paczki. Ale przedsiębiorcy będą czuli się coraz bardziej niepewnie, a polska gospodarka będzie rozwijała się wolniej niż u sąsiadów, gdzie politycy nie sięgają po sędziowskie togi.

Po podpisaniu przez prezydenta tzw. ustawy kagańcowej nic tragicznego w gospodarce się nie stało. Fast foody nadal oferują burgery, a kurierzy dostarczają paczki klientom. Nawet złoty nie zanurkował, wręcz się wzmocnił, bo światowym inwestorom finansowym wrócił apetyt na ryzyko.

Wpływ ustawy kagańcowej na gospodarkę tu i teraz może i jest ograniczony, ale w długim terminie będzie destrukcyjny. Niezależność sądów ma znaczenie dla postrzegania Polski jako dobrego miejsca do prowadzenia działalności gospodarczej. Firmy chcą jasnych reguł gry i pewności, że wynik ewentualnego sporu z administracją nie będzie zależał od widzimisię urzędnika czy polityka.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację