Przed każdą rocznicą katastrofy smoleńskiej pojawiają się nowe „rewelacje" mające podgrzać atmosferę polityczną wokół tragicznego wydarzenia z 10 kwietnia 2010 roku. Zawsze tego typu informacje, jak ta o odkryciu przez brytyjskich naukowców trotylu na wraku tupolewa, mają jeden cel – przekonać opinię społeczną, że prezydent Lech Kaczyński, wraz z towarzyszącą mu delegacją, został zamordowany. Bez względu na fakty.
Bo przecież nieistotne, że wcześniej Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji również wskazało na obecność materiałów zawierających cząstki materiałów wysokoenergetycznych i że mogą one służyć równie dobrze do produkcji farb czy past do butów. Nieistotne, że nie podaje się, jakie było stężenie i skąd miał pochodzić rzekomy trotyl. Nieistotne też, że od ponad trzech lat nadzór nad prokuraturą ma polityk obozu władzy. „Rewelacje" mają wzbudzić podejrzenia i potwierdzić teorie spiskowe, które politycy Prawa i Sprawiedliwości snuli, będąc w opozycji.