Powody przenosin są dwa. Pierwszy to rosnące koszty produkcji w azjatyckich zakładach. Drugi to logistyka. Klienci są bowiem skłonni zapłacić za zamówiony towar więcej, by skrócić czas oczekiwania na niego nawet do kilku dni.
Do Michała Strzeleckiego, dyrektora Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli (OIGPM), przemawia mocniej ten drugi argument. – Nikt nie lubi czekać z realizacją planów zakupowych dwa–trzy miesiące. A z tym należy się liczyć przy produkcji w Chinach czy Indiach – tłumaczy. – Uciążliwy jest także ewentualny serwis gwarancyjny – dodaje.
Zdaniem Strzeleckiego błędem jest szukanie swoich przewag konkurencyjnych tylko w kosztach pracy. Bo choć nasi meblarze zarabiają mniej niż ich koledzy z Europy Zachodniej, to pensje w tej branży stale rosną.
– Za kilka lat ten atut przestanie mieć znaczenie, bo tańsze od naszego rynki pracy, takie jak Białoruś, Bułgaria czy Rumunia, z którymi dziś wygrywamy jakością produkcji, intensywnie inwestują w rozwój technologii. Wkrótce mogą się stać bardziej konkurencyjne – przestrzega Strzelecki.
Jedyną radą na utrzymanie pozycji jest budowanie wartości dodanej poprzez ciągłą poprawę jakości i rozwój wzornictwa.