Konflikt między Koreą Południową a Japonią przybiera coraz ostrzejszą formę. Jego zarzewiem było zażądanie w ubiegłym roku przez Seul wypłaty dodatkowych rekompensat od Tokio za zbrodnie wojenne i zmuszanie Koreańczyków do przymusowej pracy na rzecz japońskich koncernów w czasie okupacji. Tokio nie zgodziło się na spełnienie tych żądań, przypominając, że Koreańczycy otrzymali już stosowne reparacje w 1965 r. w wysokości 800 mln dol.

To podsyciło długotrwały konflikt polityczny na Dalekim Wschodzie, który przeszedł w wojnę handlową, na której ucierpią przede wszystkim konsumenci. Na początku lipca japoński rząd nałożył restrykcje w wymianie handlowej z Koreą Południową, obejmujące najważniejszy towar eksportowy obydwu państw, czyli elektronikę, w tym chipy i smartfony. Tokio twierdziło, że chce tym samym zmusić Seul, by zwiększył kontrole nad swoim eksportem. Koreańczycy nie przystali jednak na postawione im warunki, twierdząc, że ich praktyki handlowe są kontrolowane i uczucie. W rezultacie strona japońska zerwała rozmowy dyplomatyczne. 

W sierpniu Tokio poszło o krok dalej i usunęło sąsiada z tzw. białej listy, czyli listy krajów uprzywilejowanych gospodarczo i handlowo. Nowe prawo wejdzie w życie już 28 sierpnia 2019 roku. Od tej pory japońscy eksporterzy będą musieli ubiegać się o specjalne zgody, by wysyłać swoje towary do Korei Południowej.

Teraz Seul odpowiedział na cios tym samym i odebrał Japonii wszystkie przywileje handlowe. Jak podaje BBC, koreański minister przemysłu Sung Yun-mo ogłosił, że Japonia zostanie umieszczona na nowo powstałej restrykcyjnej liście handlowej. Znajdą się na niej kraje, które – zdaniem Seulu – nie przestrzegają międzynarodowych norm kontroli eksportu. Minister handlu Park Tae-sung publicznie oskarżył Japonię o stosowanie nieuczciwych praktyk handlowych, jednak – podobnie jak wcześniej strona japońska - nie podał konkretnych szczegółów stojących za tym zarzutem.