Pożegnanie z kryzysem. Najpierw konsumpcja, potem inwestycje

Odbicie aktywności w polskiej gospodarce w 2021 r. jest pewne, nawet jeśli szczepienia nie zgaszą szybko pandemii. Wyraźnie wzrośnie konsumpcja, ale ożywienie w inwestycjach może się opóźniać.

Aktualizacja: 28.12.2020 06:00 Publikacja: 27.12.2020 21:00

Pożegnanie z kryzysem. Najpierw konsumpcja, potem inwestycje

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Koniunkturę w polskiej gospodarce w najbliższym roku wciąż determinował będzie przebieg pandemii Covid-19. Mimo to nawet najwięksi pesymiści uważają, że czeka nas solidne odbicie aktywności ekonomicznej. – Ze względu na adaptację firm i konsumentów do nowych warunków zakończenie pandemii nie jest warunkiem tego, żeby gospodarka zaczęła normalnie funkcjonować. Pandemia może jeszcze trwać nawet kilka lat, ale bez takich konsekwencji gospodarczych jak w tym roku – ocenia Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP.

Otwarte portfele

Zespół Bujaka spodziewa się w 2021 r. wzrostu produktu krajowego brutto (PKB) Polski o 5,1 proc. To prognoza optymistyczna, ale nie skrajnie. Uczestnicy naszej noworocznej ankiety – w tym roku wzięło w niej udział 21 indywidualnych analityków oraz zespołów analitycznych – przeciętnie zakładają, że PKB Polski odbije się o 4,2 proc., po spadku o 3 proc. w 2020 r. Tylko jeden liczy się z odbiciem tego wskaźnika o mniej niż 3 proc. To oznacza, że zdaniem zdecydowanej większości ekonomistów aktywność polskiej gospodarki w najbliższym roku wróci do poziomu sprzed pandemii. Jeśli wierzyć prognozom Komisji Europejskiej z listopada, w Unii Europejskiej będzie to raczej wyjątek niż norma. „Polska radziła sobie z kryzysem gospodarczym lepiej niż inne kraje europejskie i wydaje się, że kiedy zagrożenie chorobą minie, staniemy przed szansą mocnego odbicia napędzanego odłożonym popytem, efektami substytucyjnymi i hojnym strumieniem środków z UE" – tłumaczyli w niedawnym raporcie ekonomiści z Santander Bank Polska.

Różnice w scenariuszach makroekonomicznych na 2021 r. w największym stopniu wynikają z niepewności co do tego, co gospodarstwa domowe zrobią z wymuszonymi przez epidemię oszczędnościami. To, wraz z sytuacją na rynku pracy, zdeterminuje skalę odbicia konsumpcji. Ekonomiści przeciętnie oczekują, że wydatki konsumpcyjne wzrosną o 4,3 proc., po spadku o ponad 3 proc. w 2020 r. Optymiści spodziewają się jednak ich odbicia o niemal 6 proc., a pesymiści o zaledwie 2 proc. Ci pierwsi wskazują na doświadczenia z III kwartału br., gdy przejściowe – jak się miało okazać – złagodzenie restrykcji antyepidemicznych w czasie wakacji gospodarstwa domowe wykorzystały do istotnego zwiększenia wydatków. W rezultacie łącznie w pierwszych trzech kwartałach br. konsumpcja nad Wisłą praktycznie się nie zmieniła, podczas gdy w Niemczech zmalała o około 4 proc., a w Wielkiej Brytanii o niemal 12 proc.

Pesymiści przypominają, że w 2020 r. na nastroje gospodarstw domowych i ich skłonność do konsumpcji pozytywnie wpływała zaskakująco stabilna sytuacja na rynku pracy, a ta w przyszłym roku może się pogorszyć. – W 2021 r., pomimo odbicia aktywności w gospodarce, stopa bezrobocia rejestrowanego nieco wzrośnie. Dlaczego? Wiemy, że gdyby nie programy rządowe, stopa ta byłaby dwucyfrowa. Ale tarcze kiedyś się skończą, a wraz z nimi konieczność utrzymania przez firmy zatrudnienia. Wtedy zderzymy się z rzeczywistością. Moim zdaniem sporo firm będzie musiało część pracowników zwolnić – tłumaczy Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego.

Z kolei Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska, zwraca uwagę na to, że w związku z walką z epidemią Covid-19 w 2020 r. mocno wzrosło zatrudnienie w sektorze publicznym, w którym w 2021 r. mają być zamrożone płace. To oznacza, że około 25 proc. ogółu pracujących w Polsce doświadczy stagnacji – a w ujęciu realnym, czyli uwzględniając inflację, nawet spadku – dochodów.

Rozgrzany przemysł

Większość uczestników naszej ankiety spodziewa się jednak pewnej poprawy sytuacji na rynku pracy. Przeciętnie oceniają, że stopa bezrobocia rejestrowanego za rok będzie wynosiła 6,2 proc., a więc minimalnie mniej niż dziś (w grudniu, jak szacują, wyniosła ona 6,4 proc.). Nie brak przy tym głosów, że wskaźnik ten może nawet wrócić do poziomu sprzed pandemii, czyli poniżej 5,5 proc. Przyspieszyć ma też wzrost wynagrodzeń. W sektorze przedsiębiorstw wynieść ma średnio 5,1 proc. rok do roku, po 4,5 proc. w 2020 r. Tym oczekiwaniom sprzyja dobra kondycja polskiego przemysłu, która z kolei jest konsekwencją silnego popytu z zagranicy. Większość ekonomistów zakłada, że taka sytuacja utrzyma się też przez cały 2021 r. Polskim producentom sprzyja m.in. dobra koniunktura w przemyśle Niemiec oraz wywołane przez pandemię zmiany w strukturze globalnego popytu. Jedną z nich jest wzrost zapotrzebowania na meble i sprzęt RTV i AGD związany z upowszechnieniem się pracy zdalnej, inną – większa wrażliwość zagranicznych nabywców na ceny. „Jak już widzieliśmy podczas ostatnich kryzysów w Europie, polscy eksporterzy potrafią przejąć większy kawałek rynku UE we wczesnej fazie ożywienia gospodarczego. Określamy to jako efekt substytucyjny, gdyż zakładamy, że opiera się na pilnowaniu kosztów przez partnerów handlowych i szukania tańszych alternatyw produktów – które Polska może zapewnić" – tłumaczą we wspomnianym raporcie ekonomiści z banku Santander.

Boom za dwa lata

Słabym ogniwem polskiej gospodarki w 2021 r. pozostaną prawdopodobnie inwestycje, tłumione przez utrzymującą się wśród firm niepewność. Ankietowani przez nas ekonomiści przeciętnie spodziewają się ich odbicia o 3 proc., po załamaniu o ponad 8 proc. w 2020 r. – Fundusz Odbudowy będzie się rozkręcał powoli, stanie się dopalaczem dla inwestycji głównie w 2022 r. i 2023. Jesteśmy też sceptyczni w odniesieniu do inwestycji samorządów ze względu na to, że wiele z nich będzie zmuszonych do oszczędności. Na dodatek w inwestycjach samorządowych silny jest cykl polityczny, a wybory są odległe – tłumaczy Borowski. W jego ocenie te czynniki pozwalają oczekiwać, że 2022 r. będzie dla polskiej gospodarki bardziej udany niż 2021 r. To zresztą wśród ekonomistów opinia powszechna.

W związku ze stosunkowo łagodnym przebiegiem koronakryzysu nad Wisłą, a także wyraźnym odbiciem aktywności ekonomicznej w najbliższych latach, ekonomiści nie widzą dużych szans na istotny spadek inflacji. Powinna się ona utrzymać w 2021 r. w okolicy celu inflacyjnego NBP, czyli 2,5 proc. rocznie, w porównaniu z 3,4 proc. w mijającym roku.

Koniunkturę w polskiej gospodarce w najbliższym roku wciąż determinował będzie przebieg pandemii Covid-19. Mimo to nawet najwięksi pesymiści uważają, że czeka nas solidne odbicie aktywności ekonomicznej. – Ze względu na adaptację firm i konsumentów do nowych warunków zakończenie pandemii nie jest warunkiem tego, żeby gospodarka zaczęła normalnie funkcjonować. Pandemia może jeszcze trwać nawet kilka lat, ale bez takich konsekwencji gospodarczych jak w tym roku – ocenia Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Gospodarka
„Niezauważalna poprawka" zaostrza sankcje USA wobec Rosji
Gospodarka
Nowy świat – stare problemy, czyli dlaczego potrzebujemy Rzeczpospolitej Babskiej
Gospodarka
Zagrożenie dla gospodarki. Polaków szybko ubywa
Gospodarka
Niepokojący bezruch w inwestycjach nad Wisłą
Gospodarka
Poprawa w konsumpcji powinna nadejść, ale wyzwań nie brakuje