Drożyzny w Polsce nie będzie można się tak łatwo pozbyć

Także w przyszłym roku ceny towarów i usług mogą mocno rosnąć, uderzając w kieszenie konsumentów. Podwyżki stóp coraz bliżej, pierwsza jest możliwa już w listopadzie.

Publikacja: 15.08.2021 21:00

Drożyzny w Polsce nie będzie można się tak łatwo pozbyć

Foto: Adobe Stock

W lipcu inflacja sięgnęła 5 proc. i był to poziom najwyższy od dziesięciu lat. Gorzej, że to nie był szczyt, a w kolejnych miesiącach trudno spodziewać się zmiany trendu. – Perspektywy są takie, że podwyższona inflacja będzie nam towarzyszyć przez dłuższy czas, przynajmniej do marca przyszłego roku pozostanie w pobliżu 5 proc. – prognozuje Piotr Bielski, główny ekonomista BZ WBK.

Potem zacznie się obniżać, ale zanim wróci do celu inflacyjnego, będziemy mieć już 2023 r. I to w zależności od tego, że po drodze zadzieje się coś po stronie stóp procentowych – dodaje Bielski.

Splot czynników

Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Millennium Bank, szacuje, że w sierpniu wzrost cen towarów i usług konsumpcyjnych przebił 5 proc. ze względu na drożejący gaz. A dalej też nie będzie lepiej. – Nie widać dużej przestrzeni do spadków. Odwrotnie, odczyty pozostaną raczej na podwyższonych poziomach około 5 proc. co najmniej do końca tego roku. W przyszłym roku inflacja się obniży, ale moim zdaniem utrzyma się na poziomie powyżej 4 proc. – dodaje Maliszewski.

Ekonomiści wyliczają przyczyny. To sytuacja na globalnych rynkach surowcowych, co przekłada się m.in. na drożejące o 30 proc. rok do roku paliwa w Polsce, a żywność może być droższa ze względu na niesprzyjającą latem aurę. Rosną ceny regulowane (np. za energię elektryczną w lipcu trzeba było płacić o ponad 9 proc. więcej niż rok wcześniej, a za wywóz śmieci – ponad 23 proc.), a nowe podatki (od początku roku weszła w życie opłata cukrowa i podatek handlowy) zmieniają ceny na półkach w sklepach.

Odbudowany PKB

Ale to nie wszystko. Ostatnie dane Głównego Urzędu Statystycznego wskazują, że nasza gospodarka już się odbudowała po pandemii. PKB w II kwartale tego roku okazał się aż o 10,9 proc. wyższy niż przed rokiem, czyli w szczycie pandemicznego kryzysu. Wówczas zaś nastąpił spadek o 8,3 proc. Ważne, że prawdopodobnie (dokładnych danych na ten temat GUS jeszcze nie podał) konsumenci porzucili już powściągliwość w wydatkach, a przedsiębiorstwa zaczęły inwestować.

Oznacza to, że firmy mogą z większą łatwością przerzucać rosnące koszty działalności na ceny produktów czy usług i odrabiać straty z lockdownów. Ten mechanizm dobrze obrazuje fakt, że turystyka zorganizowana jest obecnie o ponad 10 proc. droższa niż rok wcześniej, a w restauracjach i hotelach trzeba płacić średnio o ponad 6 proc. więcej.

– Gospodarka się rozpędza, a rynek pracy wraca do stanu rozgrzania. To wszystko sprawia, że podwyższonej inflacji nie będzie łatwo się pozbyć – ocenia Bielski. W przyszłym zaś roku oliwy do ognia może dolać Polski Ład. Jak szacuje resort finansów, w efekcie obniżenia klina podatkowo-składkowego do kieszeni mniej zamożnych Polaków trafi 14 mld zł. A ci mają większą skłonność do wydawania.

Listopad podwyżek

Co na to wszystko Rada Polityki Pieniężnej, która odpowiada za stabilność cen w Polsce? – Dotychczas RPP komunikowała, że inflacja nie jest problemem, a trzeba chronić wzrost PKB. Ale skoro gospodarka niemal wróciła do stanu sprzed pandemii, a perspektywy, o ile IV fala pandemii nie poczyni większych szkód w postaci ostrych lockdownów, też są dobre, to trudno będzie utrzymać tę retorykę – wyjaśnia Maliszewski. – I moim zdaniem podwyżka stóp procentowych nastąpi już w listopadzie. Na razie będzie to raczej symboliczny ruch, podwyżka do 0,25 proc., bo obecna RPP ze względu na zbliżający się koniec kadencji bardziej radykalne zmiany zostawi swoim następcom – uważa Maliszewski.

Dlaczego listopad? – Uważamy, że rozwijająca się właśnie IV fala zachorowań da większości w RPP powód, by na razie wstrzymać się z podwyżkami – wyjaśnia Dawid Pachucki, ekonomista ING Banku Śląskiego. Jednak w listopadzie, kiedy NBP przygotuje kolejną aktualizację projekcji, można już będzie ocenić, jak kolejna odsłona pandemii wpłynie na gospodarkę. A dodatkowo gotowe powinny być ustawy Polskiego Ładu i NBP będzie mógł oszacować ich wpływ na ruchy cen.

Więcej jastrzębi w RPP

Za podwyżką stóp w takim terminie opowiada się już czterech z dziesięciu członków RPP. To Eugeniusz Gatnar, Kamil Zubelewicz i Łukasz Hardt, a w ostatnich dniach dołączył do nich Jerzy Kropiwnicki, który wprost powiedział, że w listopadzie zagłosuje za takim ruchem. – Rynek, co widzimy po kwotowaniach FRA, także wycenia pierwszą podwyżkę już w listopadzie tego roku – zauważa Adam Antoniak, starszy ekonomista Banku Pekao SA.

Antoniak zaznacza, że kluczowe dla późnojesiennych decyzji RPP będą opinie prezesa NBP Adama Glapińskiego, które mają decydujący wpływ na decyzje Rady. – Jeżeli dane inflacyjne będą nadal zaskakiwały w górę, to do jesieni w RPP może zostać zbudowana większość za podwyżką stóp. W 2022 r. należy oczekiwać cyklu zacieśniania polityki pieniężnej – ocenia ekonomista.

W lipcu inflacja sięgnęła 5 proc. i był to poziom najwyższy od dziesięciu lat. Gorzej, że to nie był szczyt, a w kolejnych miesiącach trudno spodziewać się zmiany trendu. – Perspektywy są takie, że podwyższona inflacja będzie nam towarzyszyć przez dłuższy czas, przynajmniej do marca przyszłego roku pozostanie w pobliżu 5 proc. – prognozuje Piotr Bielski, główny ekonomista BZ WBK.

Potem zacznie się obniżać, ale zanim wróci do celu inflacyjnego, będziemy mieć już 2023 r. I to w zależności od tego, że po drodze zadzieje się coś po stronie stóp procentowych – dodaje Bielski.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Ekonomia
Witold M. Orłowski: Słodkie kłamstewka
Ekonomia
Spadkobierca może nic nie dostać
Ekonomia
Jan Cipiur: Sztuczna inteligencja ustali ceny
Ekonomia
Polskie sieci mają już dosyć wojny cenowej między Lidlem i Biedronką
Ekonomia
Pierwsi nowi prezesi spółek mogą pojawić się szybko