W czasie kryzysu biedni zbiednieli najbardziej

Pandemia stanęła na przeszkodzie staraniom rządu PiS o mniejsze rozwarstwienie dochodowe Polaków. Czy trendy z 2020 r. odwróci Polski Ład?

Aktualizacja: 04.06.2021 06:05 Publikacja: 03.06.2021 21:00

W czasie kryzysu biedni zbiednieli najbardziej

Foto: Adobe Stock

Średni miesięczny dochód najbogatszej grupy gospodarstw domowych wyniósł w ubiegłym roku 3728 zł w przeliczeniu na jedną osobę i był o 6,8 proc. wyższy niż w 2019 r. – wynika z ostatniej publikacji GUS „Budżety gospodarstw domowych". Za to w tym samym czasie średni dochód 20 proc. rodzin najbiedniejszych spadł aż o 6 proc., do 668 zł na miesiąc w przeliczeniu na jedną osobę.

Uderzenie w młodych

– Takie wyniki są niespotykane i niewątpliwie trzeba je zestawić z tym, co się stało w czasie pandemii na rynku pracy. Wiemy, że najwięcej miejsc pracy ubyło w branżach najbardziej dotkniętych obostrzeniami, takich jak gastronomia, turystyka czy handel detaliczny – zauważa Damian Iwanowski z Fundacji Instrat. – Są to jednocześnie sektory o relatywnie niskich wynagrodzeniach. Można więc powiedzieć, że podczas pandemii największe straty poniosły osoby na tzw. dole rozkładu dochodów – wyjaśnia.

Czytaj także: Pandemia może zepchnąć w ubóstwo pół miliarda ludzi

Do tego, jak wynika z Badań Aktywności Ekonomicznej, liczba pracujących młodych osób (w wieku poniżej 30 lat) zmniejszyła się o ok. 300 tys. – A młodzi, na początku kariery zawodowej, zwykle zarabiają wyraźnie mniej niż starsi pracujący – dodaje Iwanowski.

Za to sytuacja osób o średnich i wyższych zarobkach praktycznie się nie zmieniła. – Ich firmy nie były zwykle zamykane administracyjnymi decyzjami, wielu pracowników przeszło na pracę zdalną i ich dochody w zasadzie nie ucierpiały – przypomina Jakub Sawulski z Polskiego Instytutu Ekonomicznego.

Czy to znaczy, że przez pandemię biedni zbiednieli, a bogacili wzbogacili się jeszcze bardziej niż zwykle? – Byłbym ostrożny z taką hipotezą. Wzrost dochodu grupy najzamożniejszych gospodarstw domowych nie był w 2020 r. ponadprzeciętnie wysoki. To raczej spadek w grupie najuboższych był niezwykłą sytuacją. Mieliśmy do czynienia z recesją gospodarczą, która najbardziej uderzyła w jedną grupę, akurat tych o najniższych zarobkach – zaznacza Sawulski.

Można też podejrzewać, że pandemia uderzyła w pewną grupę właścicieli firm, ale trudno ocenić, gdzie plasują się oni na rozkładzie dochodów.

Rosną nierówności

Gorzej, że takie różnice w dynamice dochodów przełożyły się na znaczący wzrost zróżnicowania mierzonego współczynnikiem Giniego. Jak podaje GUS, w 2020 r. współczynnik wyniósł 0,313 (na skali od 0 do 1), podczas gdy rok wcześniej było to 0,301. Tym samym możemy obserwować zmianę trendu, bo w latach 2014–2017 współczynnik Giniego wyraźnie spadał, a potem ustabilizował się.

– Wzrost nierówności dochodowych w 2020 r. pokazuje, że siły rynkowe wygrywają z egalitaryzmem rządu PiS – komentuje Michał Brzeziński z Uniwersytetu Warszawskiego. Działania rządu są bowiem nastawione właśnie na zmniejszanie różnic między bogatymi a biednymi. To m.in. program 500+ (który relatywnie mocniej wpłynął na wzrost dochodów rodzin niezamożnych), dodatkowe świadczenia emerytalne, podwyżki minimalnego wynagrodzenia przekraczające wzrost płac rynkowych czy tzw. danina solidarnościowa (4-proc. podatek dla milionerów), która obniża dochody najbogatszych Polaków.

– Taka polityka rzeczywiście doprowadziła do sporego spadku poziomu nierówności w poprzednich latach, ale efekty okazują się nietrwałe. Można też podejrzewać, że pomoc rządowa w ramach tarcz antykryzysowych, nakierowana na ochronę miejsc pracy, nie była idealnie celnie dobrana. Sporo osób jednak znacząco ucierpiało ekonomicznie – ocenia Brzeziński.

Pandemia to wydarzenie jednorazowe, może jednak zostawić trwały ślad na dochodach Polaków, zwłaszcza tych gorzej uposażonych. Pytanie, czy te negatywne trendy może odwrócić reforma systemu podatkowo-składkowego zapowiedziana przez PiS w programie Polski Ład? Rząd nie ukrywa, że celem tych zmian jest właśnie redystrybucja dochodów od bogatych do biednych. Skorzystać (tj. dostawać większe płace lub emerytury netto) ma 18 mln podatników o dochodach do ok. 6 tys. zł na miesiąc, a stracić ok. 10 proc. Polaków o dochodach powyżej 13 tys. zł na miesiąc (mają płacić wyższe daniny i mieć niższe zyski na rękę).

Nieznane efekty

– W krótkim okresie ta reforma rzeczywiście powinna przyczynić się spadku nierówności – ocenia Brzeziński. – W długim okresie efekty trudno jednak przewidzieć. Z jednej strony obniżka klina podatkowego może zaktywizować osoby dotychczas bierne zawodowo i poziom dochodów w grupie z dołu rozkładu wzrośnie. Z drugiej strony pracujący, którzy mają stracić na reformie, mogą wywrzeć presję na wzrost swoich płac, bo jednak mają oni dosyć dużą siłę przebicia. W takim przypadku luka między wysokimi a niskimi płacami wcale się nie zmniejszy – zastanawia się Brzeziński.

– Polski Ład ma potencjał, by zmniejszyć nierówności – mówi też Iwanowski. – Ale trzeba zauważyć, że proponowana reforma nie oznacza strukturalnych rozwiązań w systemie, raczej dorzuca rozwiązania do obecnie istniejących. Co więcej, wciąż pojawiają się nowe propozycje. Diabeł tkwi w szczegółach, a my ich nie znamy – zaznacza.

Średni miesięczny dochód najbogatszej grupy gospodarstw domowych wyniósł w ubiegłym roku 3728 zł w przeliczeniu na jedną osobę i był o 6,8 proc. wyższy niż w 2019 r. – wynika z ostatniej publikacji GUS „Budżety gospodarstw domowych". Za to w tym samym czasie średni dochód 20 proc. rodzin najbiedniejszych spadł aż o 6 proc., do 668 zł na miesiąc w przeliczeniu na jedną osobę.

Uderzenie w młodych

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Gospodarka
Niepokojący bezruch w inwestycjach nad Wisłą
Gospodarka
Poprawa w konsumpcji powinna nadejść, ale wyzwań nie brakuje
Gospodarka
20 lat Polski w UE. Dostęp do unijnego rynku ważniejszy niż dotacje
Gospodarka
Bez potencjału na wojnę Iranu z Izraelem
Gospodarka
Grecja wyleczyła się z trwającego dekadę kryzysu. Są dowody