Reklama
Rozwiń
Reklama

Do Chin eksportujemy mniej niż do Czech czy Słowenii

Gigantyczny potencjał rynku żywności w Państwie Środka Polacy wykorzystują tylko w ułamku procentu. Jako tako radzi sobie jedynie branża mleczarska, powoli wraca też drób.

Aktualizacja: 16.01.2019 20:01 Publikacja: 16.01.2019 20:00

Do Chin eksportujemy mniej niż do Czech czy Słowenii

Foto: Adobe Stock

O Chinach jest ostatnio głośno nie tylko w kontekście wojny handlowej z USA, ale też małej afery szpiegowskiej, która nieoczekiwanie wybuchła w Polsce, w związku z aresztowaniem dyrektora w polskiej filii Huawei. Polscy producenci żywności zastanawiają się, jak nagłe napięcie w relacjach między Polską i Chinami wpłynie na nasz eksport, który i tak do tej pory jest wobec potęgi liczącego 1,4 mld konsumentów rynku wręcz śladowy.

Czytaj także: Przez ASF Polska traci miliony na eksporcie mięsa

Uspokajające sygnały

Polscy eksporterzy z niepokojem patrzą na rozwój sytuacji związanej z aresztowaniem dyrektora ds. sprzedaży firmy Huawei przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Obawiają się podobnego napięcia, jakie pojawiło się między Chinami i Kanadą po aresztowaniu w grudniu dyrektor finansowej, a zarazem wiceprezesa i córki założyciela tego koncernu, Ren Zhengfei.

Tym razem władze chińskie wysyłają jednak uspokajające sygnały. Jak pisał na Twitterze dziennikarz Tomasz Sajewicz, korespondent Polskiego Radia w Chinach, tamtejszy MSZ wydał oficjalną notę, że Chiny mają nadzieję na współpracę z Polską, budowanie wzajemnego zaufania i utrzymania relacji. „Bardzo konsyliacyjna odpowiedź chińskiego MSZ wobec Polski po zatrzymaniu pracownika Huawei pod zarzutem szpiegostwa. Albo Chinom zależy na nietraceniu Polski ze swojej sfery wpływu, albo cisza przed burzą" – dodał.

Reklama
Reklama

Pytanie, jak rynek się zachowa w świetle dzisiejszej polityki, zadaje sobie dziś branża mleczarska, nasz główny eksporter do Chin. Tym bardziej że właśnie trwa wizyta Chińczyków z firm sprzedających polskie mleko na platformach internetowych koncernu Alibaba. – Na razie nie odczuliśmy żadnych sygnałów, by polskie produkty miały być przestać eksportowane – mówi „Rzeczpospolitej" Agnieszka Maliszewska, dyrektor biura Polskiej Izby Mleka. Budowę eksportu wspierały środki funduszu promocji mleka.

Mniej optymistyczny jest proszący o anonimowość przedstawiciel innej branży spożywczej. – Chińczycy są wrażliwi, czasem nie powiedzą, a zapamiętają. Cała nasza branża obawia się, że może to się odbić czkawką – mówi „Rzeczpospolitej". Jak dodaje, polscy eksporterzy są w Chinach w roli petenta, a nie poważnego gracza.

Ważne relacje

Polski eksport żywności i używek do Chin był wart w 2017 r. 432 mln zł (102 mln euro według Eurostatu), a w 2018 r. do października sięgnął 423 mln zł według danych GUS. – Niespełna 102 mln euro to bardzo mało. Więcej żywności wyeksportowaliśmy w tym okresie chociażby do Słowenii, gdzie mieszkają 2 mln osób, eksport do Czech był 14 razy większy niż do Chin – mówi „Rzeczpospolitej" Michał Koleśnikow, ekspert rynków rolnych w BOŚ. Blisko połowę eksportu (38 mln euro) stanowiły w 2017 r. produkty mleczarskie, drugie miejsce (9 mln euro) zajęła żywność dla niemowląt, cukier i słodycze to 8 mln euro.

Polskim firmom może pomóc porozumienie PAIH, zawarte w listopadzie z siecią Greenland, która ma w Chinach ok. tysiąca sklepów. PAIH i Greenland chcą stworzyć spółkę joint venture, która zajmie się dystrybucją polskiej żywności, celem jest zakup naszych produktów spożywczych o wartości 100 mln dol.

Wszyscy eksporterzy wskazują na powtarzające się błędy Polaków w Chinach. Relacje budowane są długo, ważny jest udział w targach i obecność na miejscu. – Jeśli ktoś chce zacząć współpracę z rynkiem chińskim i myśli, że zrobi to korespondencyjnie lub telefonicznie, to ma małe szanse w odniesieniu tam sukcesu. Tam są naprawdę inne zasady – mówi Jan Wolff, zastępca dyrektora ds. eksportu w SuperDrob.

Miniony rok najlepszy dla agencji

2,13 mld euro warte są projekty inwestycyjne, których realizację dopięła w 2018 r. Polska Agencja Inwestycji i Handlu (PAIH). To o 2,4 proc. więcej niż rok wcześniej. Wszystkie razem mają przynieść 19,1 tys. nowych miejsc pracy. Przeszło połowa planowanych przedsięwzięć to reinwestycje. – 2018 r. był najlepszym rokiem w historii agencji zarówno pod względem napływów kapitału, jak i liczby projektów inwestycyjnych, które kiedykolwiek obsłużyliśmy – powiedział Krzysztof Senger, p.o. prezesa PAIH, na spotkaniu z dziennikarzami w środę. Obecnie PAIH negocjuje 175 projektów o wartości 6,8 mld euro, gdzie łączna liczba deklarowanych miejsc pracy przekracza 33,3 tys. Pod względem liczby sfinalizowanych projektów dominowały inwestycje w sektorze usług dla biznesu (15), następnie w branży motoryzacyjnej (13) oraz w sektorze elektromobilności (6). Ten ostatni okazał się liderem w łącznej wartości zaplanowanych inwestycji (511,3 mln euro), wyprzedzając branżę motoryzacyjną (438,3 mln euro) i przemysł szklarski (350 mln euro). Największe zatrudnienie deklarowane jest w sektorze usług biznesowych, następnie w motoryzacji i logistyce. Przybyło zwłaszcza projektów zaawansowanych technologicznie. Do największych należy fabryka komponentów do baterii litowo-jonowych firmy Umicore, druga po LG Chem czołowa inwestycja w branży elektromobilności.

Gospodarka
Brytyjczycy zaciskają pasa. Związki zawodowe apelują o reset relacji z UE
Gospodarka
„Wystarcza tylko na jedzenie i ubranie”. Blisko 60 mln Rosjan na skraju ubóstwa
Gospodarka
Gospodarka Rosji „wyzerowała”. Wojna już nie wystarcza
Gospodarka
Choinka świąteczna, czyli nieoczywista tradycja
Materiał Promocyjny
Polska jest dla nas strategicznym rynkiem
Gospodarka
Eric Maskin, noblista: Polski wzrost tylko w realiach demokracji
Materiał Promocyjny
Podpis elektroniczny w aplikacji mObywatel – cyfrowe narzędzie, które ułatwia życie
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama